Szkoły liderów
Historia zna wiele przykładów ludzi biznesu, którzy zarobili miliardy, choć nie ukończyli żadnej uczelni wyższej. Z drugiej jednak strony warto pamiętać, że gruntowne wykształcenie to większe szanse na sukces. Tyle, że nie łatwo z tej szansy skorzystać.
„Liga bluszczowa” – „liga” najlepszych ośmiu amerykańskich uczelni to elita wśród uniwersytetów. Te prywatne ośrodki naukowe dysponują niewyobrażalnymi pieniędzmi (wielokrotnie przewyższającymi budżet szkolnictwa wyższego w Polsce – np. w Princeton „przypada” na studenta ok. 2,7 mld dolarów), najdoskonalszym zapleczem, najwybitniejszymi wykładowcami i mają osiągnięcia, o jakich reszta świata może tylko pomarzyć. Dość powiedzieć, że np. Uniwersytet Harvarda wykształcił 64 miliarderów (milionerów dużo więcej) i 150 noblistów.
Uniwersytet Harvarda wykształcił 64 miliarderów i 150 noblistów.
Także uczelnie spoza „ligi” też mogą pochwalić się wielkimi osiągnięciami – Uniwersytet Stanforda ma „na koncie” 23 miliarderów i 21 noblistów. Nawet biorąc pod uwagę, że te wyniki to ledwie procent wszystkich karier milionów absolwentów, trzeba mieć świadomość, że dyplom jednej z tych uczelni oznacza niemal gwarantowany biznesowy sukces. Ale żeby go odnieść, najpierw trzeba się dostać w szeregi studentów.
Ciężka droga
A to jest już nie lada sztuką, co potwierdza opracowanie stworzone przez portal akademicki Niche.com. W zestawieniu uwzględniono procent akceptacji kandydatów oraz średnią liczbę punktów SAT (odpowiednik naszej matury), jaką mają kandydaci. I o SAT mówiąc, trzeba podkreślić, że 1800 jest wynikiem doskonałym. Jeżeli więc myślimy o przyszłości naszego dziecka (a edukacja to zawsze najlepsza inwestycja), warto zapoznać się z fragmentem listy amerykańskich uczelni, na które najtrudniej się dostać (ale ich ukończenie gwarantuje zawodowy sukces). Ze smutkiem trzeba dodać, że polskich szkół wyższych tu nie znajdziemy. Przynajmniej nie wśród pierwszych 400. Dlaczego tak „daleko”? To pytanie zadajemy sobie od lat. A mamy przecież potencjał. Szkoda, że go marnujemy. Ale to już nie nasze zadanie…
1. Uniwersytet Harvarda (Cambridge, Massachusetts)
- procent akceptacji kandydatów: 5,8
- punkty SAT – 2120–2390
Znani absolwenci: Bill Gates (twórca Microsoftu), Marc Zuckerberg (twórca Facebooka), Gabe Newell (twórca platformy do gier Steam).
2. Uniwersytet Yale (New Haven, Connecticut)
- procent akceptacji kandydatów: 7,1
- punkty SAT – 2110–2380
Znani absolwenci: Bill Clinton (prezydent USA), Hillary Clinton (sekretarz stanu USA), Meryl Streep (aktorka).
3. Uniwersytet Princeton (Princeton, New Jersey)
- procent akceptacji kandydatów: 7,4
- punkty SAT: 2120–2390
Znani absolwenci: Eric Schmidt (prezes Google), Jeff Bezos (twórca Amazona), David Petraeus (szef CIA).
4. Uniwersytet Columbia (Nowy Jork, Nowy Jork)
- procent akceptacji kandydatów: 7,4
- punkty SAT: 2100–2360
Znani absolwenci: Ursula Burns (prezes Xeroxa), Jon Steiberg (twórca portalu Buzzfeed), Warren Buffett (inwestor).
5. Kalifornijski Instytut Technologiczny (Pasadena, Kalifornia)
- procent akceptacji kandydatów: 10,6
- punkty SAT: 2160–2380
Znani absolwenci: Benjamin M. Rosen (przewodniczący rady nadzorczej Compaq, Sabeer Bhatia (współtwórca serwisu Hotmail.com), Gordon Moore (współtwórca Intela).
Polska w… ogonie
Nasze uczelnie wyższe nie są złe. Ale w porównaniu do światowych konkurentów wypadają blado. Nawet bardzo blado… W rankingu Center for World University Rankings wygrał Harvard (co nie dziwi). Znalazło się tam też dziewięć polskich uczelni – Uniwersytet Jagielloński (451.), Uniwersytet Warszawski (462.), Politechnika Warszawska (646.), Akademia Górniczo-Hutnicza (782.), Uniwersytet Adama Mickiewicza (890.), Uniwersytet Mikołaja Kopernika (911.), Uniwersytet Wrocławski (921.), Politechnika Wrocławska (944.) i Uniwersytet Śląski (964.).