Lizbona Dalekiego Wschodu
W Makau dziwi właściwie wszystko. Jest bowiem położone na półwyspie, który w rzeczywistości jest wyspą, większość mieszkańców to Chińczycy, a językiem urzędowym jest portugalski. Cały region ma własną konstytucję, rząd i walutę, choć stanowi część Chińskiej Republiki Ludowej.
Ten skrawek ziemi o powierzchni niespełna 30 kilometrów kwadratowych ma ponadto własne służby imigracyjne, prowadzi niezależną kontrolę graniczną i utrzymuje autonomiczne służby porządkowe. Nawet system gospodarczy Makau daleki jest od chińskiego i bliżej mu do anglosaskiego kapitalizmu niż do marksistowskich idei władz Pekinu. Jak to możliwe, że na terytorium komunistycznego imperium ostała się enklawa liberalizmu i wolnego rynku? To zasługa Portugalczyków, a raczej ich kolonialnych ambicji z XVI wieku. Wówczas to żeglarze z Półwyspu Iberyjskiego dopłynęli aż do ujścia Rzeki Perłowej, gdzie znajdowała się świątynia bogini Mazu. Później, około 1535 roku, Portugalczycy otrzymali specjalne prawo zezwalające im na prowadzenie handlu.

Makau to ultranowoczesna oaza.
Mniejsza jednak o detale – Portugalczycy pozostali w Makau aż do 1999 roku, gdy ich dawna kolonia przeszła ostatecznie pod chińskie władanie. Zgodnie z umową między oboma państwami Makau zachowało ogromną autonomię i swobody oraz prawa z czasów portugalskich rządów. W myśl zasady „jedno państwo, dwa systemy”. Portugalczycy pozostawili po sobie jednak o wiele więcej niż tylko tradycje polityczno-społeczne. To, co najmocniej wyróżnia Specjalny Region Administracyjny Makau – gdyż taką pełną nazwę nosi to miasto-państwo – to niezwykła pidżynowa (kreolska) kultura i kuchnia powstała z melanżu różnych tradycji. Jak pokazują oficjalne statystyki, turyści kochają wszystko, co Makau im oferuje.
Święta, tańce i ryk silników
Dla władz i mieszkańców tej maleńkiej enklawy sympatia turystów to powód do ogromnej radości. Ogromnej, bo mierzonej miliardami dolarów. W 2010 roku przybysze z zagranicy zostawili w Makau, bagatela, 17 mld dolarów. A okazji do wydawania tam pieniędzy nie brakuje. Miks kultur portugalskiej i chińskiej zaowocował imponującą liczbą świąt, festiwali i imprez. Najważniejszą jednak okazją do celebrowania jest chiński Nowy Rok, który w 2013 roku wypada 10 lutego. Przez trzy dni tego święta Chińczycy spotykają się z rodzinami, uczestniczą w barwnych paradach i piją lokalną wódkę. Celebracja Nowego Roku, który w rzeczywistości jest Świętem Wiosny, łącznie trwa aż dwa tygodnie. Wieńczy je magiczne i kolorowe Święto Latarni.
Portugalskie dziedzictwo widać w kuchni. Królują wywodzące się z położonego tuż pod Lizboną Belem, pastéis de nata – wypełnione cynamonowym budyniem babeczki z ciasta francuskiego.
Mniej więcej w tym samym czasie w Makau swoje tradycyjne święta obchodzą katolicy. Wówczas to ulicami miasta przechodzi procesja upamiętniająca Mękę Pańską. Chwilę później, w marcu, odbywa się tu Macau Arts Festival, a w maju – Festiwal Pijanego Smoka, w czasie którego prezentowane są niezwykłe, „smocze” układy taneczne. Jesienią natomiast koniecznie trzeba zobaczyć barwny i niezwykle głośny międzynarodowy konkurs fajerwerków.
Makau to również mekka dla miłośników sportów motorowych. W listopadzie rozgrywa się tam Grand Prix Makau. Jest to jedyny tor, na którym jednocześnie mierzą się bolidy i motocykle, a na długich prostych odcinkach trasy pojazdy osiągają prędkość nawet 260 km/h! Na Grand Prix Makau zaczynały się kariery takich gwiazd jak Ayrton Senna, Michael Schumacher i David Coulthard.
Melanż smaków
Wielokulturowość Makau najpełniej widoczna jest w lokalnej kuchni, która łączy najlepsze kantońskie i portugalskie tradycje kulinarne. Tak więc właściwe dla tej części Azji przyprawy – takie jak kurkuma, cynamon i mleko kokosowe – uzupełniają przyrządzane w europejski sposób potrawy z dorsza, kurczaka oraz czerwonych mięs. Do lokalnych specjałów zaliczają się m.in. krewetki smażone z chilli, wieprzowe kotlety w bułce oraz tarty. Niezwykle popularne są uwielbiane na całym Półwyspie Iberyjskim przekąski tapas i minchi – mielona wołowina przyprawiona sosem sojowym i melasą. Wśród słodkości natomiast królują wywodzące się z położonego tuż pod Lizboną Belem, pastéis de nata – wypełnione cynamonowym budyniem babeczki z ciasta francuskiego.
Wyprawa do Makau to nie lada przygoda. Warta poświęcenia blisko doby na podróż samolotem na drugi kraniec świata. Czym zresztą są te 24 godziny w porównaniu z miesiącami, które portugalscy żeglarze spędzili na morzu pięć wieków temu?
Wyspa nie wyspa…
W Makau zadziwia również fakt, że choć jest położone na wyspie, w rzeczywistości jest… półwyspem. To efekt „współpracy” ludzi z matką naturą. Ciepłe, słodkie wody Rzeki Perłowej i niesione przez nią żyzne muły dały początek ludzkiemu osadnictwu w Makau.
Co ciekawe, pierwotnie teren, na którym dziś położone jest miasto, był wyspą. Z czasem jednak osady spływające do estuarium Rzeki Perłowej „zasypały” okalające wyspę mielizny. Utworzona w ten sposób grobla oraz intensywnie prowadzone prace osuszeniowe sprawiły, że wyspa zamieniła się w półwysep.