• Biznes
  • Podróże
  • Design
  • Relaks
  • Technika
  • Sport
  • Felieton
  • Diners Club Info
Diners Club Magazine
Technika

Odkrycia z przypadku

przez Redakcja · z dnia 4 listopada 2017

We współczesnym, zaprogramowanym co do sekundy świecie, nie ma miejsca na ślepy los. Ale myślenie, że przypadek można wyeliminować jest woluntarystyczne, by nie powiedzieć naiwne. A warto też pamiętać, że zrządzeniu okoliczności zawdzięczamy wiele doniosłych odkryć.

Zanim Alexandrowi Flemingowi udało się wyizolować penicylinę, banalne zakażenia prowadziły do śmierci. I jak wiemy z historii, ten naturalny antybiotyk Fleming odkrył dzięki przypadkowi; pozostawione w zapomnieniu w laboratorium szalki z koloniami bakterii zarosły pleśnią, a ta wytrzebiła mikroby. To jeden z lepiej znanych „przypadków szczęśliwych przypadków”, ale nie jedyny. Archimedes przecież sformułował prawo nazywane dziś jego imieniem w wannie (szukając sposobu wykrycia, czy królewska korona rzeczywiście została wykonana w całości ze złota, czy zafałszowana dodatkiem innego metalu), a sir Izaaka Newtona olśniło, gdy według legendy ujrzał jabłko spadające z gałęzi jabłoni. Nauki ścisłe lubią przypadki, ale nie tylko one. Archeologia również.

Nie ma, nie ma, wody na pustyni…

Zespół Bajm śpiewał w hicie z 1982 roku, że nie ma wody na pustyni (co nie było szczególnie odkrywcze), ale trzeba przyznać, że pustynie lubią kryć różne tajemnice. Przykładem może być odkrycie dokonane w 1947 roku przez trzech beduińskich pastuszków na Pustyni Judejskiej – kilometr od wybrzeży Morza Martwego.

Życie pokazuje, że nawet niepiśmienni pastuszkowie i ich zagubiona koza mogą wspomóc naukę…

W poszukiwaniu zagubionej kozy, chłopcy zapędzili się do nieznanych im skalnych grot. Wewnątrz jednej z nich ich zdumionym oczom ukazały się glinianie naczynia, a także starożytne zwoje zapisane po aramejsku, grecku i biblijnym hebrajskim.

Zwoje z Qumran rzuciły nowe światło na kwestie biblijne. W ich badaniu miał udział Polak – ojciec Józef Milik.

Zwoje z Qumran rzuciły nowe światło na kwestie biblijne. W ich badaniu miał udział Polak – ojciec Józef Milik.

Dziś te pisma znane są nauce jako rękopisy z Qumran stworzone przez sektę esseńczyków (żyjącą w starożytnej Palestynie w czasach Chrystusa). W ciągu następnych lat ujawnionych zostało kilka kolejnych grot (łącznie 11), w których naukowcy, w tym Polak – biblista ojciec Józef Milik – znaleźli setki skryptów opisujących w nieznany wcześniej sposób wydarzenia biblijne, w tym życie Jezusa Chrystusa. Jak widać, nawet niepiśmienni pastuszkowie i ich zagubiona koza mogą wspomóc naukę. Przypadkowo, oczywiście.

Kamienne krzaczki i znaczki

To jednak nie koniec doniosłych pustynnych odkryć. W 1799 roku żołnierze napoleońskiej ekspedycji do Egiptu trafili na niezwykłe znalezisko. Saperzy wyburzający starożytny mur (przygotowywali fundamenty pod budowę fortu), w rumowisku natrafili na przedziwny, gęsto zapisany kamień.

Kamień z Rosetty znajduje się w zbiorach Muzeum Brytyjskiego / Foto: "Rosetta Stone" by © Hans Hillewaert. Licensed under CC BY-SA 4.0 via Commons

Kamień z Rosetty znajduje się w zbiorach Muzeum Brytyjskiego / Foto: „Rosetta Stone” by © Hans Hillewaert. Licensed under CC BY-SA 4.0 via Commons

Tekst znajdujący się na bazaltowej, wyszlifowanej skale podzielony był na trzy części, a każda z nich zawierała akapity w innym alfabecie; jak się później okazało – greckim, hieroglificznym oraz demotycznym (egipskim piśmie „ludowym”).

Przytomności umysłu napoleońskiego oficera zawdzięczamy to, że udało się odczytać hieroglify.

O ile jednak dla żołnierzy kamień ten był po prostu budulcem, to, na szczęście, oficer nadzorujący prace zdał sobie sprawę, że być może właśnie dokonane zostało znaczące odkrycie. Kamień z Rosetty, bo o nim mowa, trafił w ręce naukowców, którym (przez porównywanie tekstu po grecku z pozostałymi akapitami) udało się odczytać znaczenie egipskich hieroglifów i starożytnego pisma demotycznego. Warto dodać, że tej sztuki ostatecznie dokonał dwie dekady później francuski uczony Jean-François Champollion.

Wykopana armia

Odkrycie kamienia z Rosetty lub rękopisów z Qumran są znaczące, ale ich skala ma się nijak do tego, czego dokonali przez przypadek chiński rolnicy w 1974 roku. Trzech wieśniaków z peryferii miasta Xi’an w czasie kopania studni „wydłubało” bowiem z gleby ceramiczną głowę – fragment posągu naturalnej wielkości.

Zastępy Terakotowej Armii mogą być liczniejsze o nawet 1400 żołnierzy. Wszystkich figur, mimo lat wykopalisk, wciąż nie odkryto.

Zastępy Terakotowej Armii mogą być liczniejsze o nawet 1400 żołnierzy. Wszystkich figur, mimo lat wykopalisk, wciąż nie odkryto.

O odkryciu zawiadomili lokalne władze, a te archeologów. Gdy naukowcy zaczęli rozgrzebywać pole, osłupieli. Na powierzchni o wymiarach 210 na 60 metrów wykopali niemal 8000, ustawionych w równych rzędach, terakotowych figur starożytnych chińskich żołnierzy – w skali 1:1. Terakotowa Armia zawierała posągi piechurów, łuczników, oficerów i rydwany, a także medyków oraz pracowników cywilnych.

Pietyzm, z jakim zostały wykonane rzeźby zachwyca.

Rydwan jednego z dowódców Terakotowej Armii.

Pietyzm z jakim figury zostały wykonane do dziś zadziwia, podobnie jak cel, w jakim 8000 ceramicznych wojowników znalazło się w tym właśnie miejscu. Udało się to jednak wyjaśnić – armia ta miała chronić w pośmiertnym życiu cesarza Qin Shi Huanga, którego grobowiec znajduje się 1,5 km od miejsca „stacjonowania” jego glinianych oddziałów. A co najciekawsze, każda figura jest niepowtarzalna – do każdej pozował inny, żywy człowiek.

Nora tajemnic

Taki oto borsuk „odkrył” średniowieczne groby słowiańskich władców. / Foto: "'Honey' the badger" by Peter Trimming - Flickr: 'Honey'. Licensed under CC BY 2.0 via Wikimedia Commons

Taki oto borsuk „odkrył” średniowieczne groby słowiańskich władców. / Foto: „‚Honey’ the badger” by Peter Trimming – Flickr: ‚Honey’. Licensed under CC BY 2.0 via Wikimedia Commons

Wśród odkryć dokonanych przez przypadek warto dodać jeszcze jedno znalezisko, które zawdzięczamy… borsukowi. W 2012 roku, na farmie nieopodal niemieckiej miejscowości Stolpe w Brandenburgii znaleziono ludzką miednicę. Jak to bywa w takich sytuacjach, wezwano policję, która z kolei stwierdziła, że nie są to szczątki ofiary morderstwa. Dalsze badania wykazały, że kość pochodzi z XII wieku. Po nitce do kłębka, udało się znaleźć miejsce, z którego szczątki zostały wygrzebane. Była to borsucza nora, której futrzasty lokator dokopał się do średniowiecznych grobów i zaczął wynosić na zewnątrz znalezione tam przedmioty. W ten sposób anonimowy borsuk przyczynił się do odkrycia zabytków po słowiańskich plemionach zamieszkujacych niegdyś okolice Stolpe. W podziemnych grobowcach znaleziono kości, ale także monety, broń i ozdoby. Dziękujemy ci, Indiano Jonesie wśród borsuków!

Podziel się Tweet

Warto zobaczyć

  • Technika

    Polski biznes z kosmosu

  • Technika

    Inwigilacja czy bezpieczeństwo?

  • Technika

    Chiński – łatwiejszy niż się wydaje

Wyszukaj w serwisie

Ostatnie wpisy

  • Do siego roku!

    31 grudnia 2017
  • Bogaci się bogacą

    28 grudnia 2017
  • Co kraj, to… produkt

    27 grudnia 2017
  • Z pieniędzmi od wieków

    27 grudnia 2017
  • Sztuka biznesu: Opowieść Wigilijna

    23 grudnia 2017

Polub nas na Facebooku

Diners Club Polska

Polecane

  • Do siego roku!

    31 grudnia 2017
  • Bogaci się bogacą

    28 grudnia 2017
  • Co kraj, to… produkt

    27 grudnia 2017
  • Z pieniędzmi od wieków

    27 grudnia 2017
  • Sztuka biznesu: Opowieść Wigilijna

    23 grudnia 2017
  • Biuro reklamy
  • Kontakt
  • Polityka prywatności
  • Regulamin
  • Właściciel tytułu
  • Wydawca

O MAGAZYNIE

  • Regulamin
  • Polityka prywatności
  • Biuro reklamy
  • Kontakt

Kategorie

  • Biznes
  • Design
  • Diners Club Info
  • Felieton
  • Podróże
  • Relaks
  • Sport
  • Technika

Ostatnie wpisy

  • Do siego roku!

    31 grudnia 2017
  • Bogaci się bogacą

    28 grudnia 2017
  • Co kraj, to… produkt

    27 grudnia 2017

Wyszukaj w serwisie

© 2015 Diners Club Polska