Biegiem do sukcesu
Stworzony z miłości do endorfin duński start-up jest dzisiaj jedną z największych na świecie sportowych platform społecznościowych. Jest fenomenem, który zaczął się od pasji trojga przyjaciół, a dziś łączy niemal 25 mln osób i przynosi zyski liczone w dziesiątkach milionów dolarów.
Aplikacja mobilna Endomondo ma za zadanie jedno – motywować do uprawiania sportów przez rejestrowanie czasów, rekordów, tras i dzielenie się tymi osiągnięciami ze znajomymi. Co jednak najciekawsze – pomijając te „funkcje” – już sama historia powstania Endomondo jest szalenie motywująca. To bowiem historia sukcesu odniesionego wbrew okolicznościom, ograniczeniom technicznym i nieufności inwestorów, ale za to dzięki wierze w powodzenie i umiejętności spoglądania dalej w przyszłość, niż robiła to konkurencja. To opowieść o maratonie do sukcesu, który troje młodych Duńczyków – Mette Lykke, Christian Birk i Jakob Jønck – pokonało w mistrzowskim stylu.
Pierwszy krok
Jak to bywa, początki Endomondo były trudno, a sam start wymagał wielu serii długich rozgrzewek i „rozbiegów”. Z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że w 2007 roku technologia mobilna była w powijakach i marzenie o tym, żeby za pomocą aplikacji uruchamianej na smartfonie rejestrować parametry wysiłku fizycznego, było tylko marzeniem. Po drugie zaś dlatego, że ani Lykke, ani jej koledzy nie mieli żadnego doświadczenia związanego z programowaniem, prowadzeniem biznesu w warunkach rosnącego rynku „mobile” ani z nowoczesnymi technologiami. Po trzecie, zaczynał się właśnie światowy kryzys ekonomiczny i w cenie były ciepłe posady, a nie ryzykowne przedsięwzięcia. Jednak trio – Lykke, Birk i Jønck – było na tyle rozczarowane i znudzone pracą w firmie konsultingowej McKinsey&Company (do której nota bene wszyscy zostali przyjęci tego samego dnia), że po nieco ponad roku doradzania kolejnych kroków globalnym koncernom postanowili wykonać jeden własny krok – ale za to wielki. Porzucili posady, służbowe podróże i szereg korporacyjnych przywilejów, by postawić wszystko na jedną kartę.
Trudna miłość…
Twórcy Endomondo nie rzucili się jednak na głęboką wodę na oślep – jako byli już konsultanci firmy o światowej renomie mieli pomysł (jak sami dziś przyznają, nie do końca przemyślany) i łączyła ich też wspólna pasja. Miłość do endorfin, hormonów szczęścia buzujących w żyłach po wysiłku fizycznym była i jest tym, co spaja ich przyjaźń.
Miłość do endorfin, hormonów szczęścia buzujących w żyłach po wysiłku fizycznym była i jest tym, co spaja ich przyjaźń.
Każdy z nich bowiem uprawiał (i to nawet „bardziej” niż amatorsko) sport – Birk w czasie studiów z sukcesami startował w biegach na 400 metrów, Jønck był zawodowym instruktorem narciarskim, a Lykke przez wiele lat trenowała hippikę oraz fitness. Endomondo – świat endorfin, jak można przetłumaczyć nazwę wymyślonej przez nich aplikacji – był ich światem.
Ich, ale niekoniecznie już inwestorów, których na początku nie mogli znaleźć. Duńskie fundusze typu venture capital, a więc finansujące ryzykowne przedsięwzięcia, uznały, że to jednak zbyt szalone, by mogło się sprawdzić. I trzeba powiedzieć, że było w tym zachowawczym podejściu sporo słuszności – w 2007 roku GPS w telefonie komórkowym był czymś niewyobrażalnie luksusowym, a tzw. trackery GPS kosztowały majątek. Programowanie na platformy mobilne dopiero się rozwijało i brakowało w tej dziedzinie standardów, nie wspominając nawet o tym, że instalowanie software’u na telefonach (np. z „martwym” dziś systemem Symbian) było problematyczne dla przeciętnego użytkownika (wymagało podłączania urządzenia do komputera, kopiowania ręcznie plików itd.) i nikt nie wiedział, jak w ogóle miałoby przebiegać rejestrowanie aktywności fizycznej przez komórkę (nie mówiąc już o publikowaniu rezultatów treningów). Co gorsza, jak wspomina Lykke, potencjalni użytkownicy (wówczas w zasadzie hipotetycznej aplikacji) nie wyobrażali sobie tego, żeby zabierać ze sobą telefon komórkowy, gdy idzie się biegać – bo po co? Prawdziwy sportowiec jednak się nie poddaje i wierzy do końca w zwycięstwo.
Cała naprzód!
Jak wspomina Lykke, szybko zadłużyli się na wszystkie możliwe sposoby – w ciągu roku od porzucenia McKinsey & Company uzbierali pokaźną sumę z kredytów na produkt, którego nie mieli. Czas mijał, a oni stali w miejscu… Z pomocą przyszedł im jednakAplikacja nieoczekiwanie… Steve Jobs. Może nie dosłownie on, osobiście, ale druga generacja iPhone’a, zaprezentowana w czerwcu 2008 roku. Telefon ten wyposażony już był w moduł GPS i pozwalał na instalowanie zewnętrznego oprogramowania z serwisu App Store. Lykke i koledzy znaleźli też programistę, który za udziały w przedsięwzięciu stworzył pierwszą, bardzo wczesną, testową wersję aplikacji Endomondo – tzw. alphę. Rok później, bardziej stabilna wersja beta ujrzała światło dzienne, a aplikacja działała już na kilku platformach systemowych (smartfonach Apple, telefonach z Symbianem i wczesnych iteracjach Androida). Po kolejnym roku liczba użytkowników Endomondo przekroczyła milion. To był czas, żeby zacząć zarabiać na pomyśle.
Meta, czyli kolejny start
Użytkownicy aplikacji Endomondo mogą z niej korzystać bez ponoszenia opłat (zarówno z software’u mobilnego, jak i z serwisu społecznościowego), a za niewielką opłatą mogą stać się „pro” i zyskać dostęp do bardziej zaawansowanych funkcji (m.in. statystyk, oszczędzania baterii w telefonie, porównywania osiągnięć).
W lutym 2015 roku Endomondo zostało wykupione przez amerykański koncern Under Armour – czołowego producenta sprzętu i odzieży sportowej – za 85 mln dolarów.
Pomysł jest trafny, a Endomondo zyskuje użytkowników – w 2011 roku jest ich już 5 mln, a rok później dwukrotnie więcej. Serwis i aplikacja stają się synonimami zdrowego stylu życia i miłości do endorfin. Szybko też znajdują się naśladowcy pomysłu Lykke, Birka i Jøncka – aplikacji o podobnej funkcjonalności jest dziś kilkadziesiąt. Wciąż jednak to Endomondo jest złotym wzorcem i prototypem funkcjonalności. Żeby nie poprzestawać w pochwałach, w styczniu tego roku liczba użytkowników usługi przekroczyła 20 mln, a sama aplikacja działa na wszystkich głównych platformach mobilnych (iOS, Android, BlackBerry, Windows Phone). Do tego obsługuje urządzenia, które zaledwie sześć lat temu funkcjonowały w sferze fantazji naukowych – smartwatche i opaski fitnessowe. Lista dyscyplin sportowych, które jest w stanie zmierzyć Endomondo, jest na tyle długa, że zadowoli nawet najbardziej wybrednego sportowca amatora – od biegania, poprzez kulturystykę i hokej, a nawet pilates i szermierkę, po badminton. W chwili, w której pisane są te słowa, 25 mln ludzi na całym świecie (w tym około miliona z Polski) korzysta z dzieła duńskiego tria przyjaciół, którzy nie bali się zaryzykować. I co najciekawsze, dzięki uporowi i wierze w sukces, zarobili naprawdę imponujące pieniądze. W lutym 2015 roku Endomondo zostało wykupione przez amerykański koncern Under Armour – czołowego producenta sprzętu i odzieży sportowej – za 85 mln dolarów. Ale to nie meta, tylko początek kolejnego, równie aktywnego maratonu.
Free your endorphins!
Zawołanie „uwolnij endorfiny” stało się znakiem rozpoznawczym Endomondo – aplikacji „świata endorfin”. Jak podkreślają naukowcy, te naturalne hormony szczęścia mogą uzależniać niczym narkotyk. A na czym najlepiej zarabiać duże pieniądze, jak nie na kompulsywnie działających ludziach? Choć trzeba też przyznać, że z dwojga złego, „uzależnienie” od sportu jest przynajmniej zdrowe. Na nie warto wydawać.