Kraj na dachu Afryki
Etiopia wyróżnia się niemal wszystkim na tle innych afrykańskich krajów. Etiopczycy twierdzą, że wywodzą się wprost z biblijnego ludu i są strażnikami Arki Przymierza. Sam kraj zaś leży na ogromnej wyżynie, która sięga nieba.
Etiopia jest krajem, który zachwyca i zaskakuje pod niemal każdym względem. To stąd wywodzi się kawa i na olbrzymiej Wyżynie Abisyńskiej do dziś rosną najlepsze odmiany arabiki. W Etiopii czas płynie w odmiennym tempie i nie ma w tym stwierdzeniu charakterystycznej dla zabieganych Europejczyków zadumy nad tym, jak to w dalekich krajach żyje się spokojniej. Według lokalnego kalendarza jest bowiem rok 2007, a rok w ogóle składa się z 13 miesięcy, z których jeden ma zaledwie 5 dni. To z Etiopii wywodzą się tzw. Czarni Żydzi, którzy w dużej mierze są wyznawcami ortodoksyjnego chrześcijaństwa…
Wybierasz się do Etiopii lub Kenii? Przeczytaj o lotnisku Mombasa-Moi!
Potomkowie królów, wnuki Noego
Etiopczycy są zróżnicowani pod względem etnicznym, jednak można wyróżnić dwie główne grupy – Oromów i Amharów. Jedni i drudzy stanowią po 30 proc. mieszkańców Etiopii (pozostałe główne ludy to m.in. Somalijczycy, Tigrajczycy, Sidama, Felaszowie i Afarowie). Co ciekawe, zarówno Oromowie, jak i Amharowie należą pod względem językowym i kulturowym – do ludów semickich. Bardziej jest to zaznaczone w przypadku Amharów, wywodzących swoje pochodzenie wprost od króla Salomona oraz królowej Saby i mających rzeczywiście semickie korzenie (co widać też po odmiennych rysach twarzy). Oromowie zaś to Kuszyci – jak się sądzi, pierwotna ludność Afryki, a według Starego Testamentu potomkowie wnuka Noego (syna Chama) – Kusza. I co ciekawe, Oromowie w większości są muzułmanami, zaś Amharowie chrześcijanami orientalnego obrządku kościoła ortodoksyjnego. Oba ludy i wyznania, co rzadkość – zwłaszcza w tzw. Rogu Afryki (ogarniętym wojną) – żyją we względnej zgodzie.
Etiopię trzeba zobaczyć nie tylko ze względu na kulturę. To również rajskie, nieskażone cywilizacją bezkresne przestrzenie pełne dzikiej fauny i flory. Kolebka ludzkości.
Wyjątkowo zaś ciekawym przypadkiem są Felaszowie – tzw. Czarni Żydzi, uważający się za jedno z zaginionych plemion Izraela, pochodzące wprost od syna króla Salomona i królowej Saby – Menelika. Wyznają oni specyficzną odmianę judaizmu (opartą wyłącznie na Torze, z pominięciem Talmudu), jednak w myśl izraelskich przepisów przysługuje im prawo do izraelskiego paszportu. I o ile jeszcze w latach 80. XX wieku Felaszowie żyli przede wszystkim w Etiopii, to dziś większość populacji znajduje się w Izraelu – nawet Felaszowie Mura wyznający wschodnie chrześcijaństwo.

Południe Etiopii zamieszkuje kilka spokrewnionych ze sobą pasterskich plemion, spośród których wyróżniają się Mursi i blisko powiązani z nimi Suri oraz Me’en.
Poszukiwacze zaginionej arki
Etiopia jest krajem wielkiej i niezwykle bogatej religijności. Amharowie szczycą się tym, że Etiopia jest chrześcijańską wyspą pośród morza afrykańskiego islamu. Nie brakuje tu imponujących zabytków sakralnych, spośród których największe wrażenie robi kompleks klasztorów w Lalibeli oraz Kościół Arki Przymierza w Aksum – dawnej stolicy cesarstwa. Lalibelę zobaczyć trzeba z tego samego powodu, dla którego należy odwiedzić jordańską Petrę – by ujrzeć cud architektury wykuty w litej skale. Kompleks 12 monastyrów z przełomu XII i XIII wieku jest jednym z najświętszych miejsc Etiopskiego Kościoła Ortodoksyjnego, a zarazem zabytkiem wpisanym na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Legenda głosi, że skalne klasztory zostały wzniesione wspólnym wysiłkiem ludzi i aniołów, inna zaś opowieść sugeruje, że w budowie brali udział templariusze. Trzeba jednak uczciwie dodać (ujmując nieco uroku całej tej historii), że ani istoty nadprzyrodzone, ani też członkowie Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona nie maczali w tym palców. Klasztory są dziełem rąk Etiopczyków.
Amharowie są członkami istniejącego od niemal tysiąca lat Etiopskiego Kościoła Ortodoksyjnego. Z kolei Oromowie wyznają islam. Felaszowie zaś, tzw. Czarni Żydzi, uważają się za zaginione plemię Izraela.
Obowiązkowo należy też, zwiedziwszy już Lalibelę, zbliżyć się do miejsca, w którym według wiary etiopskiego kościoła, znajduje się Arka Przymierza – ta sama, w której zalegają tablice z Dekalogiem, przekazane Mojżeszowi przez samego stwórcę. Arka spoczywa w kaplicy przy kościele św. Marii z Syjonu w Aksum. Problemem jest jednak to, że nikt skrzyni zobaczyć nie może. Prawie nikt – jedyną osobą, która ma, podobno, dostęp do Arki, jest wybrany w drodze objawienia strażnik ze wspomnianej kaplicy. Sęk w tym, że nie pozwala on wejść do świątyni nikomu – ani władzom państwowym, ani kościelnym.

Skalny kościół św. Jerzego (Bete Giyorgis) jest nazywany ósmym cudem świata.
Miasto rastafarian
Etiopia – a nie jak zwykło się sądzić Jamajka – jest także ziemią obiecaną ruchu rastafarian. To bowiem ostatni cesarz Etiopii, Hajle Sellasje I (opisany przez Ryszarda Kapuścińskiego w „Cesarzu”), nazywający się przed koronacją ras Teferi Mekonnyn (w języku amharskim ras jest tytułem szlacheckim, „panem”), stał się dla wyznawców ruchu rastafari wcieleniem Jah – Boga (w monoteistycznym ujęciu).

Negusa negast po amharsku oznacza król królów. To tytuł (jeden z wielu), który przysługiwał cesarzowi Hajle Sellasjemu I, ostatniemu władcy Etiopii wywodzącemu się wprost z rodu króla Salomona. Co ciekawe, w 1930 roku cesarz został Kawalerem Orderu Orła Białego.
Zarazem też mesjaszem, który przyniesie pokój i lwem Judy (co zresztą było zgodne z jednym z tytułów, jakie przysługiwały cesarzowi Etiopii – „zwycięski lew plemienia Judy”). Co ciekawe, sam zainteresowany, czyli cesarz Hajle Sellasje I, nie poczuwał się do końca do tej roli – był bowiem oddanym członkiem Etiopskiego Kościoła Ortodoksyjnego, orientalnym, przedchalcedońskim chrześcijaninem. Niemniej, w uznaniu zasług ruchu rastafari, cesarz podarował rastafarianom kawałek ziemi – miasteczko Szaszemenie 250 km od Addis Abeby. Żyje tam nieco ponad 100 tys. ludzi, w tym zaledwie 300–500 Rastafarian. Miało być pięknie, ale niełatwo żyć w Utopii…

Papa Rupi jest jednym z najdłużej żyjących w mieście Szaszemenie rastafarian.
Piękno przyrody
O Etiopii można opowiadać godzinami, koncentrując się na strukturze społecznej i historii równej historii starożytnego Egiptu (w Aksum znajduje się przeszło 1700-letni obelisk). Warto jednak wspomnieć też o przyrodzie, która jest tam niezwykła. Przede wszystkim wyjątkowość krajobrazu wynika z faktu, że kraj ten jest położony bardzo wysoko – na Wyżynach Abisyńskiej i Somalijskiej, przedzielonych Rowem Abisyńskim. Ogromna część kraju leży powyżej 2000 m n.p.m., a nieraz i wyżej.

Góry Semien są cudem natury. Park Narodowy Semien, który się znajduje na terenie tego pasma, jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Na poziomie 1788 metrów powyżej lustra morza wypływa z jeziora Tana Błękitny Nil – najważniejszy dopływ Nilu „właściwego”.
Najlepsza arabica porasta położoną 2500 m n.p.m. Wyżynę Abisyńską. Picie kawy to w Etiopii prawdziwy rytuał. Podobnie jak kosztowanie podobnego do miodu pitnego wina o nazwie tedż.
To, co trzeba zobaczyć, to wodospad Tys Ysat, czyli dymiącą wodę. Warto do dać, że to drugi największy wodospad Afryki. Samo zaś jezioro jest niezwykłe – na wyspach, które się na nim znajdują stoją prastare klasztory, a akwen otacza dziewiczy las. Ogromne wrażenie wywrze na każdym bez wyjątku pasmo górskie Semien (w parku narodowym o tej samej nazwie), którego szczyty sięgają 4500 m n.p.m. (Ras Daszan – 4543 m n.p.m.). To dach Afryki, a metaforycznie rzecz ujmując, bezpośredni punkt styczności w niebem nad tym wspaniałym kontynentem.
Z kolei na południowym zachodzie, w prowincji o nazwie Region Narodów, Narodowości i Ludów Południa, znajduje się Park Narodowy Necz Sar, a w nim jezioro Chamo. Jeśli chcemy zobaczyć zebry stepowe, gazele, hipopotamy i ogromne krokodyle, tam właśnie powinniśmy skierować się w czasie podróży po Etiopii.
Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania „Diners Club Magazine”.