Podobno cała nasza kultura jest cytatem. Czasem, co prawda, przekazanym przez „głuchy telefon”, ale jednak wciąż cytatem… W efekcie nawet najgenialniejsze pomysły ze świata IT okazują się rozwinięciem idei sprzed… 500 lat.
W czasach, gdy odległości mierzone były w wiorstach, a opłaty wnoszone w reńskich guldenach, XVI-wieczni żacy bawili się niezgorzej niż współcześni studenci. Namiętnie „rżnęli” w karty (np. w basseta i pikietę), regularnie upijali się w szynkach o wątpliwej reputacji (co wraz z grami karcianymi było zakazane, ale przecież zakazy są po to, żeby je łamać) i układali sprośne wierszyki (takie, jak np. „Cantilena inhonesta” – „Piosenka nieprzystojna”. Czyli robili niemal to samo, to XXI-wieczni studenci czołowych uczelni. I co równie ciekawe, lubowali się w ploteczkach i w śledzeniu życiu przyjaciół. Ba, mieli nawet XVI-wiecznego Facebooka – alba amicorum.
Jak to drzewiej „lajki” dawano
O ile w realiach XVI-wiecznej Polski idea „ksiąg przyjaciół” nie rozpowszechniła się, to na terenach współczesnego Beneluksu w dobrym studenckim tonie było posiadać swoją alba amicorum.
XVI-wieczni żacy „rżnęli” w karty, upijali się i wrzucali „posty” na „walla” w alba amicorum.
Była to ozdobnie oprawiona księga, na kartach której żacy spisywali przemyślenia, dokumentowali wydarzenia z życia swojego i przyjaciół, chwalili się osiągnięciami i zadawali pytania – na które znajomi dopisywali odpowiedzi. Gdy żacy urządzali imprezę (zazwyczaj kolejną studencką popijawę), zaproszeni goście „meldowali” się na niej podpisem, a po zakończeniu, „lajkowali” to wydarzenie stosownym komentarzem.
„Pics or didn’t happen!”
Tak jak i dziś, popularny wpis na Facebooku nie mógł się obejść bez stosownego obrazka. Żeby więc nie było to monotonne, zapiski w alba amicorum żacy okraszali scenkami ilustrującymi ich przygody (a nieraz ekscesy) i podróże po Europie. Był to więc facebookowy „wall” na miarę XVI-wiecznych możliwości. Mało podobieństw do serwisu Marka Zuckerberga? Jak tłumaczy holenderska badaczka ksiąg przyjaciół, dr Sophie Reinders, gdy młodzi się pobierali, na kartach alba amicorum dokonywali wspólnego wpisu oznajmiającego to wydarzenia. Tak, jak dziś niektórzy zmieniają na „fejsie” status związku.
Od czasów świetności ksiąg przyjaciół minęło prawie pół tysiąca lat, a my odkrywamy je na nowo – cyfrowej postaci. Wszystko jest cytatem? Ciężko się z tym nie zgodzić…
Drogi pamiętniczku…
Dziewczęta z tamtych czasów nie miały takich możliwości, jak ich męscy rówieśnicy. Możliwość zdobywania wykształcenia w nielicznych europejskich uczelniach była zarezerwowana tylko dla mężczyzn, podobnie zresztą jak swobodne podróże po kontynencie. Ale nie znaczy to, że młodziutkie niewiasty, odcięte od żakowskiego życia, nie prowadziły swoich alba amicorum. Wręcz przeciwnie. Z tą jednak różnicą, że te niewinne i wstydliwe istoty dawały w księgach upust swoim fantazjom i dzieliły się z przyjaciółkami swoimi… miłosnymi podbojami, zauroczeniami i sprośnymi wierszykami.