Świąteczna kartka – wymyślona z… lenistwa
Społecznemu przymusowi i brakowi czasu, by mu sprostać zawdzięczamy powstanie ilustrowanych kartek świątecznych. Jak wiele innych genialnych wynalazków, ten również zrodził się z lenistwa.
Sir Henry Cole przeszedł do historii jako twórca reformy pocztowej w XIX-wiecznej Wielkiej Brytanii oraz założyciel słynnego londyńskiego South Kensington Museum, dziś znanego pod nazwą Victoria and Albert Museum. Co jednak najciekawsze w tej opowieści to fakt, że sir Cole zapisał się w annałach jako pomysłodawca ilustrowanych, okolicznościowych kartek pocztowych.
Wiktoriańskie obowiązki
W XIX-wiecznej Wielkiej Brytanii królowej Wiktorii, codzienne życie nie było łatwe. Mimo, iż Imperium Brytyjskie przeżywało wówczas największy w historii rozkwit, a nad jego terytorium „nigdy nie zachodziło słońce”, to postęp ten okupiony był – w kategoriach społecznych – nadzwyczajnym rygoryzmem moralnym. Inna sprawa, że za tą kotarą purytańskiej moralności skrywała się równie nadzwyczajna zgnilizna moralna (m.in. prostytucja, której skala urosła wówczas do nieznanych wcześniej rozmiarów), ale nie o tym mowa. Istotne, że brytyjskich Wiktorian obowiązywała przerażająca współczesnych liczba konwenansów społecznych. Niektóre z nich dotyczyły savoir-vivre’u pocztowego, m.in. niezwłocznej i wyczerpującej korespondencji zwrotnej w przypadku otrzymania listu. Zważywszy na fakt, że Wielka Brytania miała już za sobą reformę wprowadzającą tzw. penny post, czyli możliwość wysłania listu do niemal dowolnego zakątka imperium za jednego pensa (tyle kosztował znaczek), pozwala to zrozumieć, jak bardzo problematyczny ten konwenans mógł być; w szczególności w okresie świąt Bożego Narodzenia, gdy niemal każdy wysyłał bliskim choć kilka, odręcznie skreślonych ciepłych słów.
Lenistwo kluczem sukcesu
Sir Cole, jako człowiek kulturalny i wykształcony, poddawał się temu towarzyskiemu wymogowi. Czy jednak to znaczy, że był z tego powodu szczęśliwy? Jak pokazuje historia, bynajmniej. Znał zbyt wielu ludzi, a pisanie do każdego z nich wyczerpującego w treści listu bożonarodzeniowego było męczące i czasochłonne. Sir Cole postanowił uprościć więc tę „procedurę” w 1843 roku. O pomoc poprosił zaprzyjaźnionego malarza i ilustratora, Johna Callcota Horsleya. Ten uzdolniony artysta „od ręki” nakreślił pomysł Cole’a – miniaturkę tryptyku.
Jak wiele wynalazków, świąteczna kartka pocztowa narodziła się z lenistwa.
W środkowej części umieścił świętującą przy winie rodzinę (co dziś oburza, nawet ewidentnie nieletnie dzieci sączą alkohol…), zaś skrzydła tryptyku zilustrował scenkami uwydatniającymi znaczenie świątecznej dobroczynności. Na szczycie miniatury o wymiarach 13×8 cm umieścił zwrot „To:” („Do:”), a całość okrasił hasłem „Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku” („A Merry Christmas and a Happy New Year to You”. I tak powstała pierwsza znana nam ilustrowana, pocztowa karta z życzeniami.
Wynalazek sir Cole’a i J.C. Horseleya dziś nie wydaje się nazbyt odkrywczy, ale w tamtym czasie był niemalże rewolucyjny. Wystarczyło bowiem tylko wpisać imię i nazwisko adresata, a urocza ilustracja oraz właściwe życzenia załatwiały sprawę. Kartka została powielona, a w ciągu kilku lat pomysł, by właśnie w ten sposób składać świąteczne pozdrowienia, podchwyciło kilka znanych postaci tamtych czasów – lawiny kartek nie dało się już zatrzymać.
Kwiaty na Gwiazdkę
Przez kolejne dekady od 1843 roku, pomysł sir Cole’a i Horseleya rozwinęli zdolni naśladowcy. Jednym z nich był Louis Prang – z pochodzenia Niemiec, który pod Bostonem prowadził zakład poligraficzny. Dziś nazwany jest ojcem amerykańskich kartek świątecznych, odmiennych jednak od tych z wysp brytyjskich.
W pracach Pranga dominowały bowiem nie tyle motywy świąteczne, co śliczne litografie dzieł natury. Pierwsza stworzona przez niego kartka świąteczna (z 1875 roku) przedstawiała gałązkę róży i tylko życzenia „Merry Christmas” podpowiadały, jaka to okazja. Pomysł jednak chwycił, a Prang i jego „widoczki” zyskały uznanie.
Imperium braci Hall
Amerykanie pokochali kartki. Do tego stopnia, że ich masowy druk pomógł stworzyć imperium biznesowe. Bracia Joyce, Rollie i William Hall z Kansas City, dzięki nim położyli w 1910 roku fundament Hallmark – giganta w branży, czołowego producenta tych małych dzieł sztuki.
Imperium rodziny Hall – Hallmark Cards – warte jest dzisiaj ponad 2,5 mld dolarów.
I określenie to, nie jest na wyrost, zważywszy kogo firmie braci Hall udało się zaangażować do współpracy. Salvador Dali, Norman Rockwell i Jacqueline Kennedy to tylko kilka z nazwiska powszechnie znanych postaci, które ilustrowały dla Hallmark. Dziś rodzina Hall, właścicieli Hallmark Cards warta jest wg „Forbes” ponad miliard dolarów, a ich imperium ponad 2,5 mld.
Co prawda o wiele łatwiej wysłać SMS z życzeniami lub maila, ale drukowane kartki mają swój niepowtarzalny urok. No i pogłoski o ich śmierci – jak pokazuje rynek – są mocno przesadzone. Warto o tym pamiętać teraz – na dwa tygodnie przed Wigilią.
Galeria sław Hallmark Cards
Luksus zaklęty w… plastiku
Karta Diners Club PREMIUM VINTAGE została stworzona dla wszystkich, dla których miarą bogactwa są nie tylko pieniądze, ale przede wszystkim doświadczenia i emocje. Jeśli podróż jest dla Ciebie celem samym w sobie, a nie środkiem do osiągnięcia celu, gdy od życia chcesz czegoś więcej – zapraszamy Cię do klubu Diners Club PREMIUM VINTAGE.
Ta karta kredytowa zapewnia, ponad wszystkie inne przywileje i udogodnienia należne posiadaczom kart Diners Club:
- ubezpieczenie do 1 mln PLN
- opiekę Concierge
- pakiet podróżny Diners Club Safer World
- odprawę Fast Track
- wstęp do ponad 800 saloników VIP na lotniskach
- członkostwo w programach lojalnościowych Miles & More oraz ClubMiles