Łódź jest jednym z tych miast, które budzą skrajne emocje, a prawda o łodzi leży, jak to w życiu, pośrodku.
„Na wygnaniu w mieście Łodzi, gdzie nawet bieganie psom szkodzi…” – tymi słowy zaczyna swój monolog, jadąc obskurną windą w jednym z bloków na łódzkim „Manhattanie”, Adaś Miauczyński. Tragiczny bohater komediodramatu „Nic śmiesznego” w reżyserii Marka Koterskiego – alter ego reżysera – szczerze i do bólu nienawidzi Łodzi, w której przyszło mu żyć. Od 20 lat spotykają go wyłącznie rozczarowania i porażki, za które wini… Łódź. Dla Miauczyńskiego Łódź to stan umysłu – ponury, przygnębiający i popychający wprost do tragicznego grande finale, absurdalnie głupiej śmierci. W Łodzi, czyli nigdzie – aż chciałoby się sparafrazować „Ubu Króla”… Ale czy słusznie? W końcu przez pewien czas miasto to było nawet administracyjną stolicą Polski – gdy Warszawa leżała w gruzach po wojnie…