Kim ty jesteś, Mikołaju?
W Skandynawii był wcieleniem Odyna. Holendrzy wierzą, że pochodzi z Hiszpanii. Jest świętym – patronem producentów guzików i złodziei. Mikołaj ma wiele twarzy…
Co więcej, święty świętemu nierówny. Chrześcijański święty Mikołaj i baśniowy Święty Mikołaj to bowiem dwie różne postaci. Choć zazwyczaj mylone na korzyść rumianego starca w czerwonej czapce. Tymczasem święty Mikołaj istniał naprawdę. Żył na przełomie III i IV wieku naszej ery. Był biskupem Myry – miasta w Azji Mniejszej. Odziedziczone dobra chętnie rozdawał ubogim. Wsławił się także tym, że podarował posagi trzem ubogim pannom, czym uratował je przed zesłaniem do domu publicznego. Ocalił również przed ścięciem głowy trzech młodzieńców fałszywie oskarżonych o zbrodnie. Po śmierci w 373 roku święty Mikołaj został wyniesiony na ołtarze. Przedstawiciele władz włoskiego Bari zorganizowały wyprawę po jego doczesne szczątki. Wiedzieli, czym jest dobry PR, a lubiany święty (choć martwy) miał przyciągać pielgrzymów i pieniądze. Ekspedycja się udała, choć nie obeszło się bez profanacji zwłok – włoscy żeglarze zabrali ze sobą zaledwie ich połowę… Przy okazji święty zyskał przydomek Cudotwórca, gdyż jak głosi legenda, jego ciało wydzielać miało wonną żywicę – mirrę – i czystą wodę o zapachu róż. Legenda biskupa Myry zaczęła żyć własnym życiem. Narodziła się również nowa tradycja – obdarowywania najbliższych w rocznicę śmierci Mikołaja. Wypada ona 6 grudnia. Wówczas to, zgodnie z legendą, święty Mikołaj – w biskupiej tiarze i z pastorałem w dłoni – przynosi grzecznym dzieciom upominki, a złym rózgi lub kawałki węgla bądź zgniłe ziemniaki.
Od sacrum do profanum
Rzecz jednak w tym, że dzień Świętego Mikołaja nie ma nic wspólnego z Bożym Narodzeniem, a tym bardziej zwyczajem dawania prezentów w Wigilię. Ta tradycja jest starsza od chrześcijaństwa i jej korzeni szukać trzeba w starożytnym Rzymie oraz nordyckich sagach.
Od 17 do 23 grudnia Imperium Rzymskie obchodziło Saturnalia – wielkie święto na cześć boga rolnictwa Saturna. Boże Narodzenie jest poniekąd spadkiem po tej starożytnej tradycji.
Od 17 do 23 grudnia Imperium Rzymskie obchodziło Saturnalia – wielkie święto na cześć boga rolnictwa Saturna. Wypadało ono w czasie przesilenia zimowego, czyli chwili, od której noce są coraz krótsze, a dni się wydłużają. Zjawisko to symbolizowało odrodzenie przyrody. Rzymianie – wszystkich stanów – bawili się jak równi z równymi, a ojcowie domów otrzymywali podarki. Z kolei w krajach skandynawskich i dawnej Germanii w czasach pogańskich wierzono, że w pierwszych tygodniach grudnia na nieboskłonie zaczyna się wielkie polowanie bogów – święto Yule. Wówczas to Odyn (germański Wodan) – jeden z najważniejszych bogów nordyckiego panteonu – dosiadał swojego ośmionogiego konia Sleipniran i odwiedzał domostwa. Dzieci przy kominkach zostawiały podarki dla boskiego rumaka, a Odyn wymieniał je na upominki, które wkładał dzieciom w buty. Co ciekawe, Odyn do domostw dostawał się kominem… Islandzkie sagi z XIII wieku opisują również wygląd Odyna – był to starzec z laską w dłoni, odziany w futrzany płaszcz, z obszytą czapą na głowie i długą siwą brodą… Również Brytania ma swoją legendę związaną z okresem przesilenia zimowego i uosabia ją duch Bożego Narodzenia Father Christmas. Ubrany w długi zielony płaszcz przewiązany sznurem i obszyty futrem, jest jowialnym staruszkiem, który przynosi prezenty. Korzenie tego mitu sięgają czasów pogańskich.
Made in USA
Na amerykański kontynent zwyczaje związane ze świętym Mikołajem, biskupem Myry, trafiły wraz holenderskimi i angielskimi osadnikami. Za oceanem niderlandzki Sinterklaas „połączył się” z Father Christmas, tworząc pierwowzór znajomego Santa Clausa – czyli Świętego Mikołaja. Nazwa ta została po raz pierwszy użyta w amerykańskiej prasie w roku 1773. Z początku jednak Mikołaj odbiegał wyglądem od dzisiejszego wyobrażenia. Był bowiem grubym i wesołym holenderskim marynarzem z fajeczką w ustach. Niemniej przypadł do gustu Amerykanom. W 1823 roku wszedł na dobre do kanonu amerykańskiej kultury, a to za sprawą opowiadania „Wizyta Świętego Mikołaja” („A Visit from St. Nicholas”). Ukazało się ono drukiem 23 grudnia i przedstawiało Świętego Mikołaja w znany nam sposób. Rozdawał prezenty, wchodził kominem i poruszał się latającymi saniami zaprzężonymi w renifery. Z kolei Thomas Nast, wybitny rysownik karykaturzysta „dorobił” mu adres zamieszkania – biegun północny. Początek XX wieku przyniósł komercjalizację wizerunku Mikołaja. W 1915 roku został użyty w reklamie wody mineralnej White Rock Beverages, a w 1923 roku reklamował piwo korzenne. W 1930 roku Santa Claus „awansował” – został symbolem Coca-Coli. Zyskał czerwone wdzianko i dobrotliwy wygląd, który zawdzięcza rysownikowi Haddonowi Sundblomowi.
Precz, przebierańcu!
Dominacja Santa Clausa jednak oburza Europejczyków, dla których jest on uosobieniem kultu pieniądza. Dość powiedzieć, że 23 grudnia 1951 roku księża katoliccy w Dijon urządzili „egzekucję” pogańskiego Mikołaja – spalono plakaty i kukły. W Wielkiej Brytanii do dziś trwa walka między wyspiarskim Father Christmas (w zielonym stroju) a kuzynem zza oceanu. Niestety, wygrywają amerykańskie koncerny. Z kolei 4 grudnia 1994 roku w holenderskim Assen doszło do zabawnego incydentu. Czerwony Mikołaj Coca-Coli został wygnany przez policję z miasta. A my? Po latach spędzonych z Dziadkiem Mrozem rzuciliśmy się zachłannie na wszystko co „made in USA”. Od końca października brzuchaty Mikołaj pojawia się wszędzie, gdzie tylko może, wypierając rodzimych Gwiazdorów, Anioły i Dzieciątko Jezus, którzy tradycyjnie 24 grudnia dawali polskim dzieciom prezenty. I na nic nasze narzekania, że bezwiednie przyjmujemy wszystko, co zsyła nam Wielki Brat ze Stanów. Tu bowiem chodzi o pieniądze, a Święty Mikołaj w czerwonym kubraku jest genialnym sprzedawcą.
Kto daje prezenty?
W Hiszpanii w wieczór wigilijny nie ma zwyczaju wręczania prezentów. Dopiero w przeddzień epifanii, 5 stycznia, dzieci otrzymują podarki od przybywających ze Wschodu Trzech Króli.
We Włoszech prezenty pojawiają się 6 stycznia – w Święto Trzech Króli. Przynosi je wiedźma na miotle – Befana. Jej imię nawiązuje – jak sądzą językoznawcy – do epifanii, czyli objawienia pańskiego.
Do Holandii w pierwszą sobotę po dniu świętego Marcina statkiem parowym z Hiszpanii przybywa Sinterklaas i jego czarnoskóry pomocnik Zwarte Piet (Czarny Piotrek). 5 grudnia dzieci dostają smakołyki i drobne prezenty. Osiem dni później Sinterklaas dociera do byłych holenderskich kolonii – m.in. na wyspę Curaçao. Santa Claus w Holandii nazywany jest de Kerstman – świąteczny człowiek.
Karta Diners Club – najlepszy prezent
Podobno najlepsze prezenty to te, które sami sobie wybierzemy. My możemy podsunąć jeden fantastyczny pomysł na świąteczny upominek, przydatny przez cały rok. Jest nim nowa karta Diners Club TRAVELER, stworzona specjalnie z myślą o podróżnikach. Karta Diners Club TRAVELER zapewnia wysokie ubezpieczenie w podróży oraz szereg udogodnień, takich jak m.in. szybka odprawa Fast Track na lotniskach na całym świecie oraz daje dostęp do programu premiowego ClubMiles. Już teraz warto złożyć wniosek o wydanie karty Diners Club TRAVELER – w ramach promocji pierwsza opłata roczna będzie wynosić 0 złotych! Wniosek online dla karty prywatnej oraz firmowej jest dostępny pod tym linkiem!