Łowca jeleni
Michał Borowik ma 26 lat i jedną z najważniejszych na świecie kolekcji młodej sztuki. Ma całe życie przed sobą, celuje wysoko i nie zamierza spocząć na laurach.
Pierwszy obraz do kolekcji znalazłeś na…
…śmietniku. „Pod ratuszem w Zamościu” Edwarda Dwurnika, z 1974 roku. Stał obity jakąś brudną tkaniną. Służył za szkolną tablicę ogłoszeniową na pinezki. Dopiero jak zdarłem z blejtramu materiał, moim oczom ukazał się obraz. Oryginalny, co potwierdził jego autor.
Dobry początek kolekcji i dość wysoko ustawiona poprzeczka!
To prawda, tym bardziej że obraz jest bardzo symboliczny. Jestem z Zamościa, a praca Dwurnika pokazuje ruch i przebudowę zamojskiego rynku. Zacząłem więc „przebudowywać” swoje życie, kolekcjonować sztukę. Po przeprowadzce do Warszawy, po tym jak się nie dostałem na krakowską ASP, zacząłem odkładać zarobione jako kelner pieniądze na nowe dzieła. Kupiłem cztery obrazy Kaśki Szeszyckiej za 400 złotych. Dziś jeden z nich jest wart 20 tys. złotych. I tak kolekcjonuję sztukę do dziś (śmiech).
I jak Ci to wychodzi?
Wystarczy spojrzeć na rankingi – portalu Artinfo.com, magazynu „Modern Painters” i katalogu „BMW Art Guide”. Moja kolekcja spotkała się z wielkim uznaniem. W pierwszej selekcji „BMW Art. Guide” zdobyłem maksymalną liczbę punktów!
Osiągnąć taki wynik jest trudno?
Niewątpliwie. Aby kolekcjonować, trzeba mieć bowiem rozwiniętą wyobraźnię i zdolność kojarzenia faktów. Kolekcjonerowi potrzebne są nie tylko przymioty ducha, takie jak poczucie estetyki, ale również lotny umysł i wiedza. Trzeba mieć maksymalnie otwartą głowę. Sztuką jest wyłowić to, co jest naprawdę ważne i wartościowe.
Jak Ty wyławiasz?
Mam doświadczenie i odruchowo nie zwracam uwagi na rzeczy na nią niezasługujące. Codziennie „scrolluję” strony galerii i młodych artystów. Szybko przewijam je w przeglądarce. Jak wpadnie mi coś w oko, to się zatrzymuję.
A co jest dobrą sztuką, nad którą się zatrzymujesz?
Obserwuję nadprodukcję złej sztuki. W przypadku tej wartościowej jest zupełnie odwrotnie i tylko nieliczni mogą ją posiadać (śmiech). Patrząc na to zagadnienie z punktu widzenia ekonomii, muszę też stwierdzić, że rynek dobrej sztuki przeżywa nieurodzaj – popyt jest dużo większy od podaży. Dlatego
Unikam branżowej „klasyki”, albumów i magazynów. Chcę zachować maksymalnie świeże spojrzenie.
unikam branżowej „klasyki”, albumów i magazynów. Chcę zachować maksymalnie świeże spojrzenie. Interesuje mnie to, co inni przeoczyli, bo nie zauważyli drzemiącego w tej sztuce potencjału. Cztery lata temu kupiłem pracę dyplomową Michała Gayera, a dwa lata później współorganizowałem jego pierwszą wystawę i udział w międzynarodowych targach sztuki. Niedawno Gayer miał wystawę w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie! Uwierzyłem w niego, a mój wybór potwierdzili kuratorzy CSW.
Gratuluję. Zastanawiam się tylko, po co w ogóle to robisz?
Kiedy świadomie rezygnujesz z bycia artystą, a ja tak właśnie postąpiłem, szukasz sposobu, by zastąpić potrzebę tworzenia. Moja kolekcja to właśnie takie nowe dzieło. Każdemu obrazowi poświęciłem wiele godzin. Kolekcjonuję dzieła sztuki, ponieważ one mnie identyfikują, są wyrazem mojej konstrukcji i kondycji emocjonalnej. Jest to bardzo osobisty zbiór, który zmienia się wraz ze mną. Stawiam na zdecydowane środki wyrazu, naturalność i prostotę. Fascynuje mnie ulotność chwili, ukryta w sztuce energia i świeżość, ale też minimalizm i czystość formy. Sztuka i jej kolekcjonowanie są dla mnie najwyższą formą humanizmu, czymś, co usprawiedliwia moją egzystencję i mnie zbawia.
A co z pieniędzmi?
Nigdy nie liczyłem na to, że kolekcja będzie formą lokaty kapitału. Choć przyznaję, że po siedmiu latach przynosi mi ona dodatkowe zyski. Wypożyczam prace, jestem zapraszany na odczyty. Zarabiam, ale służy to rozbudowie zbioru. Kiedy zaczynałem, miałem raptem 20 lat. Nie myślałem o tym, że będzie to inwestycją, lokatą. Po prostu chciałem, żeby w moim życiu były intrygujące i piękne obrazy.
Co w życiu chcesz osiągnąć?
Kolekcjonowanie sztuki jest dla mnie jak oddychanie. Nie wyobrażam sobie, żebym miał z niego zrezygnować. Chcę rozwijać kolekcję i coraz wyżej ją pozycjonować. Marzą mi się dzieła efemeryczne, niematerialne – instalacje dźwiękowe, cyfrowe…
…w kraju, w którym największą popularnością cieszą się landszafty?!
Jeleń na rykowisku symbolizuje kondycję sporej części naszego rynku sztuki – ubóstwienie totalnego chłamu bez polotu.
I co z tym zrobić?
Ja tego jelenia odstrzelę.
Darz bór!
Darz bór!
Wywiad pochodzi z archiwalnego wydania „Diners Club Magazine”. Zdjęcie jest autorstwa Rafała Masłowa.