Jak Feniks z popiołów
Brak pieniędzy, długi i wierzyciele „na karku” to nic miłego. Historia zna jednak przykłady przedsiębiorców, którym nie tylko udało się spłacić ogromne wierzytelności, a następnie odnieść niebotyczny sukces.
„Tak, ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic… To razem właśnie mamy tyle, w sam raz tyle, żeby założyć wielką fabrykę” – kto oglądał „Ziemię obiecaną” (lub czytał książkę Władysława Reymonta), zna ten cytat. Wie też, że upadek nie oznacza końca, bo biznes, niczym wszechświat, dąży do równowagi. Rozkwit jest możliwy dzięki błędom i porażkom, bo te są nawozem sukcesów. W historii biznesu nie brakuje przykładów spektakularnych osiągnięć okupionych wcześniej dramatycznymi upadkami. Ale trzeba próbować, bo tylko dzięki uporowi można sięgnąć po (nie tylko) biznesowe laury. Oto kilka dowodów na to twierdzenie.
Kraksy pana Forda
Henry Ford jest bezbłędnie kojarzony z gigantycznym sukcesem. To przecież człowiek, który zmienił motoryzację i stworzył de facto nowoczesny proces produkcyjny. Co więcej, fakt, że wprowadził na amerykański rynek niedrogi samochód dostępny dla mas sprawił, że ten przedsiębiorca ma niebagatelny wkład w rozwój sektora bankowego w USA; to jemu bowiem należy zawdzięczać w dużej mierze rozkwit rynku kredytów konsumpcyjnych – branych, wówczas, na czarne Fordy Model T.
Dziedzictwo Henry’ego Forda jest niepodważalne, a jego majątek w chwili śmierci w 1947 roku wynosił (po uwzględnieniu zmian wartości dolara na przestrzeni lat) 188 mld dolarów. Co jednak interesujące, zasłużone zachwyty nad przedsiębiorczością Forda przesłaniają mniej znane fakty z jego życiorysu. Są nimi dwie totalne „klapy” biznesowe – bankructwa.
Pierwsza przydarzyła mu się w 1901 roku – dwa lata po tym, gdy jako młody mechanik (po odejściu ze stanowiska szefa inżynierów w Edison Illuminating Company) założył fabrykę automobili znaną wówczas pod nazwą Detroit Automobile Company. Mimo, iż miał wsparcie zaprzyjaźnionych polityków oraz inwestorów, którzy wyłożyli na ten cel 150 tys. dolarów (wówczas majątek), a także świetne pomysły oraz wiedzę, jego plan wzbogacenia się legł w gruzach.
Sukces Henry’ego Forda był okupiony kilkoma spektakularnymi bankructwami.
Zabrakło mu umiejętności zarządzania procesem produkcyjnym, w efekcie czego większość kapitału roztrwonił na kolejne zmiany i udoskonalenia prototypów, a nie na tworzenie produktu. Detroit Automobile Company ostatecznie wyprodukowało 20 samochodów, ale żaden z nich nie był legendarnym Fordem Model T – ani pod względem technologicznym, ani gdy mowa o sukcesie komercyjnym. Ford „utonął” nie był w stanie spłacić swoich zobowiązań wobec inwestorów i ogłosił bankructwo.
Jego kolejny biznes – Henry Ford Company – również nie odniósł sukcesów, a Ford musiał opuścić firmę noszącą w nazwie jego nazwisko. Dopiero trzecie podejście do biznesu motoryzacyjnego, koncern Ford Motor Company założony w 1903 roku, przebojem wziął rynek i z biegiem lat rozrósł się do znanych nam dzisiaj rozmiarów. A ciekawostką niech będzie, że Henry Ford Company po bankructwie założyciela przeszedł reorganizację i zmienił nazwę – na Cadillac Automobile Company.
Prezydenckie porażki i sukcesy
Wsród upadłych przedsiębiorców nie brakuje postaci znanych ze świata polityki. Jednym z nich jest nikt inny, tylko Abraham Lincoln – 16. prezydent USA, którego podobizna zdobiła i zdobi do dziś szereg banknotów, papierów wartościowych i certyfikatów o nominałach od dolara do 500. Zanim jednak Lincoln odniósł polityczne sukcesy, sił próbował w biznesie. Czy może być coś bardziej amerykańskiego?
Zanim został prezydentem, Abraham Lincoln przez osiem lat spłacał długi, jakich „narobił” prowadzony przez niego sklep.
Abstrahując od takich rozważań – „Abe” Lincoln wraz z partnerem biznesowym w 1832 roku kupił sklep w miejscowości New Salem w stanie Illinois. O ile jednak, jak pokazała historia, Lincoln był świetnym mówcą, doskonałym przywódcą i wizjonerem, to żaden był z niego sklepikarz. Partnerzy brali towary na kredyt, ale nie byli w stanie ich sprzedać. Biznes szedł więc wyjątkowo słabo, a długi nieustannie rosły. Przyszły prezydent USA wycofał się z interesu, sprzedał swoje udziały i już wydawało się, że ma ten rozdział za sobą… Pech jednak chciał, że jego były partner zmarł. I mimo, że formalnie Lincoln nie miał już nic wspólnego ze sklepem, to jednak w latach 30. XIX wieku nie obowiązywały dzisiejsze prawa. Długi sklepu wynosiły 1000 dolarów, co było kwotą oszałamiającą, więc wierzyciele pozwali do sądu Lincolna. Co więcej, wygrali. Pozwany stracił konia i sprzęt geodezyjny (wcześniej pracował jako mierniczy), ale to nie wystarczyło na spłatę długu. Udało się tego dokonać dopiero w 1840 roku. Dwie dekady i rok później Lincoln został prezydentem USA (a cztery lata później zginął w zamachu, ale to już inna historia).
Splot biznesu i polityki
Co ciekawe, jeżeli w listopadzie 2016 roku 45. prezydentem USA zostanie (prawdopodobny) kandydat Partii Republikańskiej – Donald Trump – będzie on Pierwszym Obywatelem Ameryki z jedną z ciekawszych i nomen omen bogatszych historii postępowań upadłościowych.
Otóż ten multimiliarder, posiadacz prywatnego majątku szacowanego na 5,5 mld dolarów (przez „Forbes” – na ponad 10 mld przez samego zainteresowanego), ma za sobą cztery spektakularne bankructwa. Poczynając od 1991 roku prowadzone przez niego kasyna oraz hotele upadały z powodu zadłużenia na: 900 mln, 550 mln, 1,8 mld i 53 mln dolarów. A czy Trumpa to jakoś szczególnie ubodło? Jak widać po jego marszu do prezydentury, te porażki tylko rozpaliły jego apetyt na sukcesy.
Życie jak bajka
Warto też wspomnieć, że dramatyczne upadki nie ominęły też innej gałęzi bajecznego świata, którego reprezentantem wciąż jest Walt Disney. Twórca postaci Myszki Miki i Kaczora Donalda swoje pierwsze kroki w świecie filmu przypłacił długami. Stworzone przez niego w 1922 roku w Kansas studio Laugh-O-Gram produkowało krótkie, animowane filmy reklamowe. Złota era kina właśnie się zaczynała, więc i sukces wydawał się murowany.
Niestety, pan Disney miał pecha – umowa podpisana z nowojorskim dystrybutorem (który miał współfinansować kilka większych produkcji Laugh-O-Gram) okazała się pomyłką – a w zasadzie oszustwem ze strony partnera z Nowego Jorku. Disney został z długami i w 1923 roku musiał ogłosić upadłość. Ale czy się poddał? Bynajmniej – pięć lat później powrócił z nowym wspólnikiem, który przyniósł mu sławę i niewyobrażalne pieniądze – Myszką Miki. Wartość stworzonego wespół z Mikim imperium (szacowana w chwili śmierci Disneya w 1966 roku), w przeliczeniu na dzisiejsze dolary to ponad 1,1 mld dolarów. Choć życie to nie bajka, to – jak widać – bajeczne sukcesy po serii upadków się jednak zdarzają.
Wiele porażek, jeden sukces
Czterdzieści prób
Każdy chyba zna sprej WD40. Mało kto jednak wie, że nazwa tego produktu pochodzi od liczby prób, które poprzedziły sukces. Liczba 40 oznacza numer kolejnej receptury produktu.
Do skutku
Thomasa Edisona przedstawiać nie trzeba – to przecież twórca żarówki. Zanim jednak ją opracował w formie znanej nam dziś, wykonał – jak podają różne źródła – niemal 11 tys. próbnych konstrukcji, które „nie wypaliły”.