Patryk Strzelewicz, twórca elektronicznej kostki do gier DICE+, przeniósł gry na tablety na nowy „level”. Podbił nawet „serce” Apple.
W 2009 roku miałeś już firmę Q-Workshop, która była czwartym na świecie największym sprzedawcą kości do gier. W wieku 22 lat byłeś człowiekiem sukcesu, zacząłeś jednak szukać nowej drogi. Dlaczego?
Q-Workshop sprzedawał wtedy rocznie ponad 90 tys. wielościennych kości do gier – na całym świecie. Zresztą firma działa do dziś i kapitalnie zarządza nią mój dobry przyjaciel. Produkuje rocznie 2 mln kostek do gier, a 95 proc. produkcji idzie na eksport. Ja natomiast chciałem spróbować sił w nieco innej branży. Stąd też wziął się pomysł na elektroniczną kostkę do gier, nad którą zacząłem pracować z pomocą Michała Bąka już około 2008 roku…
Gdy tworzyliście koncept tego projektu, rynek smartfonów i tabletów był w powijakach. Wiedziałeś, że one będą przyszłością cyfrowej rozrywki?
Ciekawe, bo w tamtym czasie nie śledziłem zbyt uważ-nie zmian na rynku IT. Nie myślałem wtedy o tabletach jak o platformie do gier. Bardziej chciałem zrobić coś innowacyjnego. Teraz z tego się śmieję, ale zakładałem, że pierwsza wersja DICE+ z roku 2008 lub 2009 będzie współpracować z komputerami stacjonarnymi (śmiech). Dziś wiem, że byłoby to absolutnie niemobilne i niepraktyczne. I muszę też dodać, że gdyby nie masowy wysyp tabletów około 2011 roku, DICE+ pewnie nigdy by nie powstał. Jeśli pozostałbym przy pomyśle kostki do gier na komputer PC, nie mielibyśmy w zasadzie żadnego argumentu dla inwestorów. Bo jak grać w gry planszowe na monitorze komputera? To żadna przyjemność. Na tablecie to bajecznie łatwe – cały jego ekran jest planszą.
DICE+ jest w sprzedaży w internetowych sklepach Apple – jako polecane akcesorium do iPada. Odczuwacie dumę?
Oczywiście, bo żeby produkt mógł trafić do sprzedaży w internetowym sklepie Apple lub w stacjonarnych sklepach prowadzonych przez APR-ów (Apple Premium Reseller – autoryzowanych sprzedawców marki – przyp. red.), musi być naprawdę innowacyjny i wyróżniać się tym czymś.
Wymyślając DICE+, nie podejrzewałem, że będzie on współpracować z tabletami. Wówczas ich jeszcze nie było na rynku. Na szczęście dla nas, dość szybko się upowszechniły.
I choć chwilowo DICE+ nie ma w sklepach internetowych Apple, to trafiamy z naszym akcesorium do kolejnych APR-ów na zagranicznych rynkach. Sama myśl, że nasz produkt znajduje się w doborowym towarzystwie, motywuje nas do dalszego działania. Teraz staramy się, żeby do końca roku mieć w portfolio gier do kostki trzy duże tytuły licencyjne. Jeśli uda się nam je pozyskać, DICE+ będzie we wszystkich sklepach Apple Premium Reseller na całym globie. Mamy o co walczyć.
O wyniki sprzedaży też musicie walczyć czy kostka schodzi jak świeże bułeczki?
Powiem tak: jest bardzo dobrze, ale zawsze może być jeszcze lepiej (śmiech). Mamy tysiące zadowolonych klientów w Polsce i za granicą, ale chcemy przyciągnąć do DICE+ kolejne tysiące. Dlatego też naszym celem jest rozbudowanie portfolio oprogramowania, z którym można używać kostki. Bez gier DICE+ jest tylko ładnym gadżetem.
Jaki macie pomysł na rozwój produktu? Tworzycie już DICE+ 2.0?
Nieskromnie mogę powiedzieć, że na razie nawet nie myślimy o kolejnej wersji DICE+. Od razu zbudowaliśmy wersję 2.0 (śmiech). Ale mówiąc poważnie, to wciąż nie wszystkie możliwości kostki są wykorzystywane przez dostępne oprogramowanie. Mamy świetny hardware, w którym drzemie wielki potencjał. Rozwój w tym momencie oznacza rozbudowę bazy gier, z którymi można używać DICE+.
Elektroniczna kostka służy tylko rozrywce?
Przede wszystkim, ale potrafi więcej. Na jednym z ostatnich hackathonów (maratonów programistycznych – przyp. red.) grupa deweloperów wykorzystała to, że DICE+ ma ścianki reagujące na dotyk. Napisali aplikację, która przetwarzała dotknięcia kostki na muzykę. Kiedy wymyślałem DICE+, do głowy mi nawet nie przyszło, że będzie jej można użyć do grania – ale nie w gry, tylko muzyki (śmiech).
Twórcy aplikacji mogą tworzyć dowolny software wykorzystujący możliwości techniczne DICE+. Powstaje coraz więcej programów, które nie używają kostki do przekazywania wyników gry – jak pierwotnie wymyśliliśmy – ale zamieniają ją w kontroler. Niemal połowa aplikacji dla DICE+ jest używana w alternatywny sposób. I to cieszy, bo nie po to wpakowaliśmy do niej tyle technologii – akcelerometr, czujniki magnetyczne, temperatury i zbliżeniowe – żeby była ona używana w jakiś banalny sposób (śmiech).
Czy obawiacie się konkurencji ze strony coraz bardziej popularnych smartgadżetów – zegarków, okularów, opasek?
Nie wszystkim da się rzucać jak DICE+ (śmiech). Oczywiście, rozwój takich technologii bardzo mnie cieszy. Ich upowszechnianie rozwija świadomość technologiczną w społeczeństwie, co działa na plus dla nas wszystkich. Ale zacznę się naprawdę martwić dopiero, gdy powstanie sześcienny zegarek (śmiech).