Osiągnięcie perfekcji wymaga czasu. Niekiedy wieków. Ale to się opłaca. Doskonale to wiedzą najstarsze firmy świata.
Rodzina daje siłę. Nie tylko w życiu prywatnym, ale również zawodowym. – Firmy przekazywane z ojców na synów istnieją od zawsze i zazwyczaj są niezwykle udanymi przedsięwzięciami – podkreśla profesor William O’Hara z Bryant College w stanie Rhode Island. Jak zaznacza O’Hara, model rodzinnego biznesu jest odwieczny – funkcjonował już w starożytności, średniowieczu, renesansie i każdej kolejnej epoce w historii ludzkości. Nawet dziś, w dobie panowania międzynarodowych korporacji, nieraz potężniejszych niż państwa i rządy, firmy wywodzące się z rodzinnej tradycji mają się doskonale. Aby udowodnić te słowa, profesor O’Hara wykonał benedyktyńską pracę – zebrał 100 przykładów biznesów z całego świata, które mogą pochwalić się wielowiekową tradycją. Najmłodsze z nich mają „zaledwie” 225 lat. Najstarsze ponad 1400. Oto kilka z nich.
Budowniczowie cesarzy
Firma Kongō Gumi nie jest w Europie zbyt, jeśli w ogóle, znana. Tymczasem w Japonii darzona jest ogromnym szacunkiem. Nic dziwnego, bowiem przez ostatnie 14 stuleci – od 578 roku – świadczyła „boskie” usługi.
1428 lat działała firma budowlana Kongō Gumi. Niestety w 2006 roku wykończyły ją długi.
Czterdzieści kolejnych pokoleń rodziny Kongō służyło japońskim cesarzom. Pierwszym dziełem sprowadzonej w VI wieku z Korei przez księcia Shotoku rodziny była buddyjska świątynia Shitennō-ji (Czterech Niebiańskich Strażników Buddy) w Osace. Istnieje ona do dziś. Podobnie zresztą jak wiele innych stworzonych przez rodzinę budowli – w tym słynny XVI-wieczny zamek w Osace. Kongō Gumi, niestety, ostatecznie została pokonana przez nowoczesny system ekonomiczny – 343 mln dolarów długu doprowadziły w 2006 roku do przejęcia Kongō Gumi przez konsorcjum firm budowlanych Takamatsu.
Domowe kwatery
Japończycy słyną z długowieczności – i w życiu, i w biznesie. Hotel Hōshi Ryokan w prefekturze Ishikawa założony w 718 roku działa nieprzerwanie aż do dziś. Według legendy, mnichowi Taicho Daishi objawił się bóg góry Hakusan. Rozkazał mu odkryć gorące źródła na zboczach wysokiego na 2702 metry szczytu. Mnich polecenie wykonał, a młodemu cieśli Garyo Saskiri, zgodnie z kolejnym poleceniem bóstwa, nakazał zbudowanie… spa. Saskiri został zarządcą tego przybytku. Dał również początek rodzinie Hōshi, której już 46. pokolenie prowadzi ten górski hotel.
Im starsze, tym lepsze
Z winem, serami, a niektórzy twierdzą, że również z kobietami, jest tak, że z wiekiem nabierają wartości, smaku i szlachetności. W Château de Goulaine, w dolinie Loary, wiedzą o tym doskonale. W zamku rodziny Goulaine od 1014 lat nieprzerwanie wytwarzane jest wino. Jej protoplastą był kapitan miasta Nantes, Jean de Goulaine – poddany księcia Bretanii. Winnica słynie z doskonałego Muscadeta, a także – jak zapewniają potomkowie kapitana – jako pierwsza w zachodnim regionie doliny Loary rozpoczęła komercyjną produkcję Chardonnay. Poza winem, atrakcją jest także zamkowe motylarium. Również Włosi kochają winną tradycję. Rodzina baronów Ricasoli para się uprawą winorośli i produkcją wina od 1141 roku, gdy otrzymała ziemię na terenach ówczesnej Republiki Florenckiej. Oczywiście, wino nie obejdzie się bez oliwy – rodzina Ricasoli może się pochwalić jednym z najstarszych gajów oliwnych we Włoszech.
Komu bije dzwon
Co ciekawe, Włosi wiodą też prym w kwestii metalurgii. Fonderia Pontificia Marinelli – odlewnia dzwonów rodziny Marinelli, zapewnia „rozgłos” kościołom i zamkom od 1000 roku. Od 10 wieków odlewnia stosuje tradycyjną metodę produkcji – „fałszywego dzwonu”, który wpierw jest tworzony z wosku, a dopiero potem z brązu.
Dzwony rodziny Marinelli rozbrzmiewają na całym świecie – od niezliczonych włoskich miast, pod Pekin, Nowy Jork i Jerozolimę.
Dzwony rodziny Marinelli rozbrzmiewają w Nowym Jorku, Pekinie, Jerozolimie i, oczywiście, w niezliczonych włoskich miastach i miasteczkach. W błędzie są ci, którzy myślą, że odlewnia jest wielką fabryką – zatrudnionych jest w niej zaledwie 20 osób.
Niemiecka solidność
Nasi zachodni sąsiedzi słyną z umiłowania porządku i solidności. Jeśli w rodzinie mamy pielgrzyma, który około 1304 roku podróżował przez Niemcy i zatrzymał się w Pilgrim Haus (oraz był niezadowolony z usług tego hotelu dla pątników), możemy śmiało zgłaszać reklamację w imieniu przodka. Położony ok. 180 km na północ od Frankfurtu, w Soest w Zagłębiu Ruhry, hotel wciąż działa i nieprzerwanie od siedmiu wieków zarządza nim rodzina Andernach.
„…albo cymbał brzmiący”
Zildjian Cymbal Co. od 1623 roku wytwarza talerze perkusyjne, i to nie byle jakie – zdaniem muzyków jedne z najlepiej brzmiących. Założona w Konstantynopolu (dziś Stambule) przez ormiańskiego alchemika Avedisa I firma, od 16 pokoleń jest zarządzana przez jedną rodzinę.
W rodzinie siła. Familijny biznes to nie tylko drobne sklepiki, ale także przynoszące setki milionów dolarów zysku korporacje.
Co ciekawe, zawdzięcza ona swoje nazwisko sułtanowi, który uznał, że ormiański wytwórca cymbałów (a w zasadzie metalowych instrumentów) powinien nazywać się Zildjian (czyli w języku ormiańskim… wytwórca cymbałów). W 1909 roku firma przeniosła się – decyzją Avedisa Zildjiana III – do USA i zajęła produkcją perkusji jazzowych. Dziś zarządza nią pierwsza w historii rodziny kobieta szef, Craigie.
Słony smak sukcesu
Miłośnicy sushi bezbłędnie kojarzą tę markę – Kikkoman. Od 1630 roku japońska rodzina Mogi produkuje sos sojowy o tej właśnie nazwie, który „zalewa” rynki całego świata. Co ciekawe, nie tylko on jest dziś w ofercie – do grupy Kikkoman należy również brand owocowy Del Monte. Słodko-słony biznes daje tej rodzinnej korporacji niemałe zyski. W 2014 roku zysk netto Grupy Kikkoman wyniósł 123 mln dolarów.
Polacy nie gęsi…
…i swój biznes mają. W naszym kraju również działają firmy, które od pokoleń z dumą są pielęgnowane przez kolejne generacje. Co prawda daleko im do japońskich lub niemieckich, gdy mowa o „stażu”, ale nie mamy się czego wstydzić.