Kiedy spotykają się pasja i skuteczność, powstają niezwykłe projekty. Świadczy o tym przykład Krzysztofa Gradeckiego – specjalisty od tworzenia sieci handlowych. Jeden z najbogatszych Polaków i zapalony golfista z miłości do tego sportu stworzył miejsce niezwykłe – Gradi Golf Club w podwrocławskim Brzeźnie.

Krzysztof Gradecki – twórca m.in. Gradi Golf Club oraz Eko Holding.
Nie miał Pan wrażenia, gdy po raz pierwszy zobaczył Pan pałac w Brzeźnie, że renowacji – tej bądź co bądź ruiny – może podjąć się tylko szaleniec?
Na całe szczęście wraz z żoną nie zdawaliśmy sobie wtedy sprawy, w co wchodzimy, i cieszę się dzisiaj, że byliśmy tymi szaleńcami (śmiech).
Znajomi, którym Pan powiedział o swoich planach, nie radzili, żeby nie angażować się w tej projekt? Że bardziej opłaca się zbudować coś od nowa, a nie remontować popegeerowski budynek?
Nie, nie mówili. Ale i tak zrobiłbym po swojemu. Większą satysfakcję sprawia odtwarzanie czegoś, co już było. Zwłaszcza jeśli można zrobić to ciekawiej.
Pan, twardy biznesmen, pozwala sobie na kierowanie się w interesach pasją? Jest Pan zapalonym golfistą – co podkreśla każdy Pański biogram. Czyli pałac w Brzeźnie został podniesiony z ruin, bo chciał Pan mieć własne pole golfowe?…
Każdy golfista przede wszystkim chce mieć pole blisko domu (śmiech). Wtedy, kiedy zaczynałem remontować pałac i budować Gradi Golf Club, najbliższe pola były w Międzyzdrojach i w Czechach. Nieświadomi skali przedsięwzięcia, rozpoczęliśmy przygodę z własnym polem. I jak widać, udało się.

Gradi Golf Club w Brzeźnie jest jednym z niewielu klubów z pałacem przy polu.
Osobiście angażował się Pan w projektowanie Gradi Golf Club? Skąd czerpał Pan wzorce, jak powinno wyglądać idealne – bo Pańskie – pole golfowe?
Dużo gram i podróżuję, więc inspiracje czerpałem, grając w golfa na innych, światowych polach. Korzystałem również ze wsparcia i dobrych rad znajomych golfistów.
Grywa Pan „u siebie”?
Oczywiście, bardzo często.
Pański syn, Mateusz, towarzyszy Panu?
Niestety bardzo rzadko. Gramy już w innych ligach. On przede wszystkim za granicą – na poważnych zawodach, na których reprezentuje nasz kraj. Ja grywam u siebie na „podwórku”. Zresztą niedawno wyjechał na cztery lata do USA, gdzie będzie grał w drużynie uniwersyteckiej East Tennessee State University.
To Pan go „zaraził” golfem?
Tak to zwykle bywa, że to rodzice inspirują i „zarażają” dzieci swoją pasją (śmiech).
Chyba dość skutecznie to Panu wyszło. Syn ma na koncie m.in. mistrzostwo Polski, rekordy, sukcesy za granicą… Jest Pan z niego dumny?
Nie mógłbym być bardziej dumny z tego, kim jest i co osiągnął.
Chciałby Pan, żeby poszedł w stronę zawodowstwa, czy też w Polsce ten sport nie jest jeszcze tak popularny, jak na Zachodzie?
Jego marzeniem jest grać w European Tour lub US PGA. Kibicuję mu i wierzę, że to mu się kiedyś uda.
A jak przyciągnąć ludzi do golfa, a przede wszystkim przekonać ich, że nie jest to sport wyłącznie dla „wyższych sfer”?
Bardzo prosto – propagować golf. Pokazywać go jako dyscyplinę dla całej rodziny i bardzo korzystną dla zdrowia. W końcu runda w golfa oznacza dziesięcio-, a nawet czternastokilometrowy spacer!

Pole w Gradi Golf Club zostało zaprojektowane przez najlepszych, dla najlepszych.
Turnieje, takie jak Retro Cup w Gradi Golf Club, gdzie zawodnicy grają w strojach z lat 20. i 30. XX wieku pokazują, że golf może być po prostu miłą i elegancką zabawą?
Bez wątpienia to świetna zabawa dla każdego. Wystarczy się tylko odpowiednio ubrać (śmiech).
Większa liczba klubów golfowych też może „oswoić” Polaków z golfem?
Każde następne pole na pewno sprzyja rozwojowi golfa, ale potrzebny jest również dobry PR.
Jest ktoś wyjątkowy, z kim chciałby Pan rozegrać – sam na sam – partyjkę golfa?
Takich fantazji nie mam. Natomiast mówiąc o golfowych marzeniach – chcemy cały czas doskonalić nasze pole, dokładać kolejne atrakcje i być lepsi w tym, co robimy. Ku zadowoleniu naszych gości.
Marzenia się spełniają?
Ja już chyba swoje sukcesy w golfie osiągnąłem. Co mi się natomiast marzy, to żeby któreś z moich dzieci nie tylko zagrało z zawodnikiem z czołówki, np. Tigerem Woodsem, ale żeby nawiązało z nim równą rywalizację.