Co muska mózg Muska?
Mógłby już nic nie robić do końca życia. Ma przecież majątek przekraczający 8,5 mld dolarów i ledwo ponad 40 lat – idealne warunki, by kupić sobie karaibską wyspę. Ale taka nuda to nie dla niego. Elon Musk chce sięgać gwiazd.
Życie prywatne Elona Muska, jednego z najwybitniejszych przedsiębiorców ery internetu, jest zarazem banalne i tragiczne. Na karku 43 wiosny i trzy nieudane małżeństwa (w tym dwukrotnie z jedną kobietą), sześciu synów (z których jeden zmarł w wieku 10 tygodni), obroniony licencjat i porzucony przewód doktorski. Słodko-gorzka historia, jakich wiele. Zdecydowanie bardziej inspirujące jest to, w jaki sposób ten urodzony w 1971 roku Południowoafrykańczyk z Pretorii, z kanadyjskim i amerykańskim paszportem w kieszeni, odniósł biznesowe zwycięstwo. Oto trzy filary jego sukcesów.
Po pierwsze: ucz się i łaknij nowych doświadczeń
Wszyscy, którzy zetknęli się z Muskiem lub o nim pisali, podkreślają, że ma on niezwykły talent do zapamiętywania informacji i wyciągania wniosków. Jest ponadprzeciętnie inteligentny i głodny wiedzy. Jak głosi często powtarzana w jego biografiach informacja, gdy miał zaledwie 10 lat, sam nauczył się programowania na ówczesnych, ośmiobitowych komputerach. Już dwa lata później udało mu się skomercjalizować nabytą wiedzę – za 500 dolarów sprzedał prawa do stworzonej przez siebie gry „Blast Star”. Jak wspomina w wywiadzie udzielonym magazynowi „Knowledge@Wharthon” – wydawanemu przez wydział zarządzania Uniwersytetu Pensylwanii (uczelni, której absolwentem jest Musk) – było to jedno z najciekawszych doświadczeń w jego życiu.
Elon Musk jest „szaleńcem” i wizjonerem. Ale połączenie tych cech sprawia, że odnosi kosmiczne sukcesy.
Napisał grę, ale zrozumiał też, że jeśli możesz zaoferować ludziom coś, czego chcą, to za to zapłacą. Banalna dla dorosłych, ale dla 12-latka odkrywcza myśl, która uczyniła Elona Muska przedsiębiorcą, jakim dziś jest. Jeszcze w czasach, gdy mieszkał w RPA (przed 18. urodzinami, aby uniknąć poboru do wojska, wyjechał do rodziny matki do Kanady), próbował – jako 16-latek – gry na giełdzie. Jak mówi, z ciekawości, czy mu się uda przewidzieć kierunek ruchu na rynku kapitałowym. Udało się – potroił zainwestowane randy. Parkiet jednak nigdy go nie pociągał. Jak twierdzi, jest wyjątkowo nudny.
Z podobnego powodu – braku wystarczających podniet intelektualnych – porzucił całkiem nieźle zapowiadającą się karierę akademicką. Po zdobyciu dwóch tytułów licencjackich na Uniwersytecie Pensylwanii – z ekonomii i fizyki – przeniósł się do Kalifornii, gdzie na Uniwersytecie Stanforda – kuźni nowoczesnych technologii – rozpoczął studia doktoranckie z fizyki. Po dwóch dniach je porzucił, żeby z bratem, Kimbalem Muskiem, zacząć zarabiać pieniądze i – jak sam podkreśla – dzięki nowoczesnym technologiom zmieniać świat. Był rok 1995.
Po drugie: kreuj trendy
Musk postanowił zwrócić się w stronę raczkującego internetu. W połowie lat 90. XX wieku cyfryzacja mediów dopiero się zaczynała, a podstawowy problem z przenoszeniem treści do sieci polegał na tym, że brakowało narzędzi do publikowania online i zaplecza programowego. Zip2, firma braci Musków, miała je opracowane. Udało im się przekonać zarządy kilku ogólnokrajowych amerykańskich gazet do podpisania z nimi umowy na tworzenie i dostarczanie elektronicznych baz danych, map i katalogów z treścią do cyfrowych wydań. Wszystko to zaś opakowane w wygodny interfejs i jednolite środowisko programistyczne.
Serwisu PayPal nie trzeba przedstawiać. Warto jednak podać liczby: ponad 150 mln użytkowników, 26 obsługiwanych walut i niemal 9 mld dolarów dochodu.
Pomysł był strzałem w dziesiątkę, a zyski Zip2 stały się ogromne. Bracia korzystali z biura w kalifornijskim Palo Alto, wynajętego za 400 dolarów. Oszczędzali na czym się da – w biurze mieszkali, a prysznice brali w pobliskiej siedzibie YMCA. Najważniejsze jednak, że pomysł na usługi świadczone przez Zip2 były na tyle innowacyjne, że praktycznie wyparły z rynku wszelką konkurencję. W 1999 roku ich założoną za kilka tysięcy dolarów spółkę wykupił Compaq. Koncern zapłacił Muskom 300 mln dolarów. Była to największa transakcja w branży nowych technologii w tamtym czasie. Już wtedy Musk mógł się wycofać z biznesu – miał setki milionów dolarów na koncie i to jeszcze przed trzydziestką. Miał jednak też idée fixe, która popychała go do działania. Stworzony w 1998 roku projekt X.com, którego współtwórcą został, pokazał, że wybrał dobrze. X.com umożliwiał przesyłanie pieniędzy z użyciem telefonów komórkowych i – zapomnianych już – pagerów oraz palmtopów. Szybko też zaczął funkcjonować jako strona internetowa pozwalająca na błyskawiczne transfery gotówki. Genialnie, prosto i nowocześnie. Niestety, projektu X.com już nie ma. Na szczęście dlatego, że od lat funkcjonuje jako PayPal – gigant na rynku obsługi płatności online, sprzedany eBayowi w 2002 roku za 1,5 mld dolarów. Musk, jako posiadacz 11,7 proc. udziałów w spółce, zarobił na tej transakcji 165 mln dolarów.
Po trzecie: mierz wysoko, bardzo wysoko
Mając wykształcenie, doświadczenie i pieniądze, Musk nie boi się mierzyć wysoko – „ad astra”, do gwiazd. I nie ma w tym stwierdzeniu ani krzty przesady. Jednym z dzieł Muska jest bowiem SpaceX – firma, która doprowadziła do rewolucji cenowej w branży komercyjnych usług transportowych w… kosmosie.
Elon Musk wierzy, że jeśli wszyscy dookoła mówią, że czegoś nie da się zrobić, to znaczy, że jest inaczej. Kolejne jego projekty to udowadniają.
Założona w 2002 roku spółka za cel postawiła sobie obniżenie kosztów wynoszenia w przestrzeń kosmiczną ładunków dla m.in. orbitalnych stacji krążących wokół Ziemi i satelitów. Rzecz niemożliwa? Bynajmniej. Zaprojektowane (i zbudowane) przez SpaceX rakiety transportowe serii Falcon oraz pojazdy Dragon biją na głowę wytwory konkurencji – Boeinga. Rakiety SpaceX są tańsze, mają dwukrotnie większą ładowność i część ich konstrukcji można ponownie wykorzystać, co obniża koszty. Dość też powiedzieć, że Musk – fizyk z wykształcenia – jest jednym z projektantów tych rakiet. To, dosłownie, sukces odniesiony własnymi rękoma. Tym większy, że duet rakiet Falcon i pojazdów Dragon od 2012 roku dostarcza zapasy do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), a NASA podpisała ze SpaceX kontrakt na 12 lotów do ISS w 2015 roku. „Ad astra”? Zdecydowanie! Ale Musk lubi nieoczekiwane, trudne do przewidzenia sukcesy – takie, które wymagają odrobiny szaleństwa, dużych pieniędzy i podjęcia ryzyka. Bo kto, jak nie chłodno kalkulujący „szaleniec” zdecydowałby się na seryjną budowę sportowych samochodów tylko z napędem elektrycznym? Z rozwiązaniem, którego wszyscy inni unikają, bo jest, podobno, nieefektywne, drogie i problematyczne? Tylko Musk. Tesla Motors, jedna z jego biznesowych „fiksacji”, odnosi sukcesy. Model S – luksusowy sedan tej marki, w pełni zasilany energią elektryczną, sprzedał się od 2012 roku w liczbie niemal 60 tys. sztuk, na całym świecie.
W trybie silnika „insane” („obłęd”) Tesla S P85D wbija w fotel niczym startujący odrzutowiec.
Jak na tak innowacyjny pojazd, to rewelacyjny wynik, zwłaszcza że zastosowane w nim technologie są lepsze niż wszystko, co wymyśliła konkurencja. Auto (w zależności od wersji modelu) ma silnik o mocy odpowiadającej nawet 691 KM i osiąga prędkość do 250 km/h. Elektryzuje również fakt, że Tesla Model S, dzięki wyjątkowej konstrukcji baterii, ma zasięg nawet 400 km na jednym ładowaniu, co jest wynikiem godnym pozazdroszczenia. A ładowanie może odbywać się na jednej z wielu stacji Supercharger, które Tesla Motors wybudowało w Europie i USA (w Polsce jeszcze w 2015 roku ma powstać pięć Supercharger), ale równie dobrze można to zrobić wprost z sieci 240 V we własnym garażu. Ekologicznie i niezwykle ekonomicznie, prawda? W 2016 roku na rynek ma wyjechać niedrogi model Tesla X – rodzinny SUV na prąd.
Mózg Muska muskają najbardziej fantastyczne myśli. Teraz marzy o budowie Hyperloop – futurystycznej sieci komunikacyjnej wykorzystującej kapsuły pędzące magnetycznymi tunelami z prędkością sięgającą 1200 km/h. Jak zapewnia, w ciągu czterech lat powstanie pierwszy odcinek sieci Hyperloop. Znając jego zapał i determinację, nie powinno dziwić, że pewnie i ten pomysł wypali. Zresztą, prace już trwają.
Najnowszym pomysłem Muska jest przygotowanie Marsa do zasiedlenia przez ludzi. Aby wytworzyć bardziej przyjazną ludziom atmosferę na Czerwonej Planecie (i podnieść temperaturę jej powierzchni), Musk sugeruje, żeby na orbicie Marsa… detonować ładunki termonuklearne. Zanim rozpoczniemy kolonizację, radiacja zaniknie, a ludzkość dokona kolejnej przełomowej rzeczy – terraformacji obcej planety. Z wizjonerami pokroju Muska jest to bardziej niż prawdopodobne.
Kosmiczni stażyści
Staże i praktyki często są nudnym obowiązkiem. Oni przeżywają najwspanialszą przygodę swojego życia. Kto? Stażyści w kosmicznej firmie Elona Muska – SpaceX. Chętnie opowiadają o tym, co przeżywają każdego dnia.
Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania „Diners Club Magazine”