Piękne, a niepopularne
Są kraje, które swój sukces gospodarczy zawdzięczają milionom turystów. Jak pokazują statystyki, są też takie, których… nikt nie odwiedza. No, prawie nikt. Oto kilka z nich.
O miejscach, których – jeśli nie jest się miłośnikiem turystycznych tłumów – nie należy odwiedzać, już pisaliśmy. Tym razem poznajmy lokalizacje, których naprawdę, prawie, nikt nie odwiedza. Dlaczego? Powody mogą być zaskakujące.
Brytyjski dziennik „Daily Mail” przygotował zestawienie najmniej popularnych wśród turystów krajów. Niektóre z pozycji z tej listy nie wzbudzają zdziwienia – ot, choćby ogarnięty wojną Timor Wschodni lub równie niebezpieczne Sierra Leone oraz Dżibuti. Kto jednak znalazł się jeszcze w tym osobliwym rankingu?
Miejsce 5. – Komory
Podobnie jak bajeczny Madagaskar, archipelag Komorów charakteryzuje się pięknymi plażami oblewanymi gorącymi wodami Oceanu Indyjskiego i wyjątkową florą oraz fauną, a także unikatową architekturą; jest ona wypadkową kultur rdzennych Malgaszów, Afrykańczyków z Mozambiku oraz Arabów zamieszkujących Komory od wieków.
To niemalże raj, w minionych dekadach popularny wśród Europejczyków – zwłaszcza Francuzów. Zarazem, w ubiegłym roku odwiedziło go niespełna 24 tys. turystów. Dlaczego? Trwająca od 2008 roku wojna domowa.
Miejsce 4. – Montserrat
Wyspa Montserrat jest rajskim zakątkiem Karaibów, położonym w archipelagu Małych Antyli. Wyspa ma status terytorium zamorskiego Wielkiej Brytanii, która hojnie finansowo wspiera ten skrawek lądu. Przed rokiem 1995 Montserrat zamieszkiwało 13 tys. osób, a europejscy turyści znacząco przyczyniali się do wzrostu lokalnego PKB.
W minionym roku Montserrat znalazł się jednak na 4. miejscu rankingu najrzadziej odwiedzanych państw, z wynikiem na poziomie 9000 turystów. To zasługa bezlitosnej natury, a dokładniej – huraganu Hugo oraz erupcji wulkanu Soufriere Hills. W wyniku działania obu żywiołów, z wyspy ewakuowano 2/3 mieszkańców, a infrastruktura turystyczna uległa niemal kompletnemu zniszczeniu.
Miejsce 3. – Wyspy Świętego Tomasza i Książęca
To wyspiarskie państwo położone oblane wodami Zatoki Gwinejskiej. Co podkreślają podróżnicy, ma fantastyczne warunki przyrodnicze, a na szczególną uwagę zasługują tamtejsze, dobrze zachowane lasy deszczowe, a także kolonialna architektura z czasów panowania Portugalczyków.
Niestety, Wyspy Świętego Tomasza i Książęca nie mają szczęścia do turystów, i to mimo tego, że to bezpieczny zakątek Afryki. W ubiegłym roku wyspy odwiedziło ich niespełna 8000.
Miejsce 2. – Kiribati
Jeśli wskazać miejsce na mapie, które jest dosłownie pośrodku niczego, Kiribati będzie dobrym wyborem. I nie ma w tym stwierdzeniu żadnej złośliwości – wyspa jest położona na Pacyfiku, a dotarcie na inny najbliższy ląd – amerykańskie Hawaje – wymaga pięciogodzinnej podróży lotniczej.
Szkoda, bowiem 33 atole koralowe tworzące archipelag Kiribati to jedne z najczystszych, najlepiej zachowanych pierwotnych zakątków świata. Niestety izolacja sprawia, że ten pacyficzny raj odwiedza około 4000 turystów rocznie.
Miejsce 1. – Tuwalu
Jeśli ktoś nie słyszał o Tuwalu, nie powinien się wstydzić nieznajomości geografii. To maleńkie państewko jest jeszcze jednym pacyficznym rajem, odizolowanym od całego świata. Składa się z sześciu atoli i trzech wysp zamieszkanych łącznie przez około 10 tys. osób.
Dotrzeć tam można wyłącznie z przesiadką na Fidżi, a podróż z Europy do lotniska na atolu Funafuti trwa kilkadziesiąt godzin. To też tłumaczy, dlaczego w 2016 roku Tuwalu odwiedziło 1000 turystów. Szkoda, bowiem jak szacują naukowcy, w ciągu 100 lat Tuwalu przestanie istnieć – wysokość wysp wchodzących w skład państwa nie przekracza 5 m n.p.m., a podnoszący się poziom Pacyfiku ostatecznie doprowadzi do ich zatopienia. Warto się spieszyć, bo taka okazja może się już nigdy nie powtórzyć!
Film w nagłówku przedstawia atol Nanumea wchodzący w skład Tuwalu.