Sztuka biznesu: Pokój dla całego świata
Próba sprzedaży za 21,4 milionów dolarów propagandowego witrażu z siedziby tajnej policji nieistniejącego już państwa, przykuło uwagę wielu specjalistów. Zaprezentowano go na specjalnej wystawie towarzyszącej targom Art Basel Miami Beach (1–4 grudnia 2016 roku).
Witraż zawiera wizerunek Włodzimierza Lenina, komunistyczne symbole skrzyżowanego sierpa i młota, dwa gołębie symbolizujące pokój oraz znane hasło międzynarodowego ruchu komunistycznego: „PROLETARIER ALLER LÄNDER VEREININGT EUCH!” (Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!). Zawiera także odniesienia do Rewolucji Francuskiej. Ma on niezwykle ciekawą historię, którą warto poznać. Pozwala ona lepiej zrozumieć zachodzącą na naszych oczach zmianę w ocenie sztuki z lat tzw. komuny.
Zawiła historia
Dzieło zamówił w 1979 roku Erich Mielke, Minister Bezpieczeństwa Niemieckiej Republiki Demokratycznej (NRD). Od samego początku miało być to dzieło wyjątkowe. Jego zadaniem było uczynić salę konferencyjną nowego budynku służby bezpieczeństwa publicznego NRD miejscem wyjątkowym. Ambicją ministra było także i to, aby przyćmiło ono inne, pięciometrowej wysokości dzieło „Szklany Kwiat” („Gläserne Blume”) zdobiące od 1976 roku foyer Pałacu Republiki (wykonali je dwaj współpracujący wówczas ze sobą artyści: Richard Otfried Wilhelm i Reginald Richter). Pałac został wyburzony w 2008 roku, a „Szklany Kwiat” przeniesiono do Muzeum Historycznego w Berlinie (wg wielu ekspertów, jest jednym z najcenniejszych dzieł sztuki powstałych w czasach NRD). W tym samym miejscu obecnie powstaje Humboldt Forum, którego otwarcie ma nastąpić w 2019 roku. Staraniem specjalnie w tym celu powołanej fundacji w foyer nowego obiektu stanie odtworzony według zachowanej makiety Szklany Kwiat. Historia ta jest dla nas bardzo istotna, ponieważ jest wykorzystywana w dyskusjach na temat oceny i wyceny dzieł, które powstały – bardzo ogólnie to ujmując – w czasach i krajach niedemokratycznych.
Ważący 3 tony, długi na ponad 20 metrów i wysoki na 3 metry witraż – ołtarz rewolucji proletariatu całego świata. Ocenia się, że do pomalowania kawałków szkła tego dzieła zużyto ok. 25 kg złota.
Powracając do sławnego już dzisiaj witrażu „Rewolucja: Pokój dla całego świata”, nieprzypadkowo jego wykonanie powierzono jednemu z autorów „Szklanego Kwiatu”. Skala przedsięwzięcia była w tym przypadku znacznie większa. Richard Otfried Wilhelm, któremu minister Erich Mielke powierzył wykonawstwo, stworzył wraz z 15 specjalistami ważący 3 tony, długi na ponad 20 metrów i wysoki na 3 metry witraż. Składa się on z 15, 200-kilogramowych powiązanych ze sobą elementów wypełnionych ok. 4000 kawałkami barwionego szkła ołowiowego łączonych techniką witrażu oraz betonem. W spektakularny sposób mienią się one wieloma kolorami. Do ich barwienia wykorzystano farby w skład których wchodzą metale szlachetne. Ocenia się, że do pomalowania kawałków szkła tego dzieła zużyto ok. 25 kg złota. Prace nad witrażem trwały około dwóch lat i zakończono je w 1983 roku. Warto pamiętać, że zaufanie do artysty wynikało przede wszystkim z jego 300-letniej nieprzerwanej tradycji rodzinnej oraz doskonałej znajomości XIV wiecznej techniki gotyckiego witrażu. Wg słów artysty, Ministrowi zależało w równej mierze na wybitnych walorach artystycznych, jak i „politycznej wymowie i potędze” dzieła. To tłumaczy także tytuł, jaki nadano dziełu: „Rewolucja: Pokój dla całego świata”.
Ta, w pewnym sensie, artystyczna rywalizacja pomiędzy Ministrem Erichem Mielke, a ówczesnym przewodniczącym Rady Państwa Erichem Honeckerem, znana była jedynie nielicznym. Witraż zainstalowano w Sali Konferencyjnej na III piętrze nowego budynku STASI (to potoczna nazwa służby bezpieczeństwa publicznego w czasach NRD), gdzie wstęp mieli tylko nieliczni i wysokiej rangi funkcjonariusze tajnych służb zza tzw. „żelaznej kurtyny”. Gotowego i zainstalowanego już dzieła nie pozwolono nikomu sfotografować.
Historia dzieła „Rewolucja: Pokój dla całego świata” po upadku muru berlińskiego była niezwykła i pełna niezwykłych okoliczności. Znienawidzona służba bezpieczeństwa publicznego została zlikwidowana, a jej majątek przekazano kolei państwowej (Deutsche Reichsbahn). Trochę przez przypadek, a trochę przez celową dezinformację, budynek w którym zainstalowano witraż nie został splądrowany przez rozwścieczony tłum, który 15 stycznia 1990 roku szturmował i niszczył tajne dokumenty państwowe Ministerstwa Bezpieczeństwa Niemieckiej Republiki Demokratycznej (NRD). Możemy z całą pewnością stwierdzić, że witraż został sprzedany przez niemiecką kolej państwową zimą 1992/1993 roku spółce Grohmann Logistics. Jej właścicielem jest Eberhard Dümmen, a o istnieniu dzieła dowiedział się on od swojego pracownika, który pracował wcześniej na kolei. Nie wiadomo za ile witraż został kupiony, ale po zakupie został spakowany do kontenera i ukryty w jednym z berlińskich magazynów. Pikanterii sprawie dodaje to, że dokumenty potwierdzające transakcję zostały zniszczone. Po 24 latach kontener z dziełem został w zagadkowych okolicznościach odnaleziony przez historyka sztuki Thilo Holzmanna. Nikogo zapewne nie zaskoczy fakt, że właściciel dzieła – Eberhard Dümmen to wuj naszego dzielnego odkrywcy…
Zainteresowanych szczegółami tej niezwykłej historii odsyłam do portalu internetowego, którym zarządza, a jakże by inaczej, Thilo Holzmanna (www.lost-relic.com).
Komuno wróć…
Nie wchodząc w ideologiczne spory, możemy zauważyć, że wraz z upływem czasu kontekst każdego dzieła sztuki zaciera się. Radykalne oceny politycznego zaangażowania twórców ustępują chłodnej ocenie kolejnych generacji historyków sztuki. Pogardę dla socrealizmu stopniowo zastępuje rosnące zainteresowanie sztuką tego okresu. Jest już teraz oficjalnie nazywana realizmem socjalistycznym, a ocena dzieł zrezygnowała z jednoznacznych uproszczeń. W ślad za tą erozją najdalej idących ocen podejmowana jest rzeczowa dyskusja. Służą jej coraz częściej organizowane przekrojowe wystawy dzieł i twórców dotkniętych „ukąszeniem heglowskim”.
W coraz większym stopniu poszukuje się w dziełach sztuki uniwersalnych wartości, co w przypadku tzw. sztuki zaangażowanej – nie tylko w Polsce – jest trudne i budzi kontrowersje. Przyglądając się dziełom artystów amerykańskich z czasów New Deal, czy europejskich, głównie francuskich entuzjastów przemian w Związku Radzieckim, dzieła naszych artystów z lat pięćdziesiątych zaczynają być postrzegane jako ideowo zaangażowane, a ich wartość artystyczna przestaje być kwestionowana z przyczyn ideologicznych. Patrząc na dzieła z tego mrocznego okresu takich twórców jak Aleksander Kobzdej, Wojciech Fangor, Gérard Singer, zadajmy sobie pytanie gdzie tkwi prawdziwa wartość sztuki i dlaczego wywoływane w nas emocje tak bardzo zależą od naszej własnej przeszłości?
Trudno traktować poważnie wypowiedzi niektórych historyków sztuki, że witraż „Rewolucja: Pokój dla całego świata” byłby cenniejszy gdyby zawierał bezpośrednie odniesienia do tajnej pracy agentów, działań wywiadowczych i spisków, a nie do międzynarodowej symboliki komunistycznej. Dla przyszłego odbiorcy prawdopodobnie dużego znaczenia nabierze ta niezwykła historia Richarda Otfrieda Wilhelma, jego dzieła oraz ludzi z nim związanych.
Gdy pozbawimy dzieło politycznego kontekstu, a pamięć zbiorowa przycicha, dopiero wówczas możemy dostrzec jego rzeczywistą wartość jako dzieła genialnych rąk ludzkich. To, że służyły wówczas w złej sprawie, musi nam dzisiaj wynagrodzić 25 kilogramów czystego złota, które nie ulega absolutnie żadnej ideologicznej reinterpretacji.
Dossier autora
Jerzy Cichowicz jest menedżerem, trenerem biznesu, coachem i informatykiem z wieloletnim doświadczeniem. Jest również cenionym znawcą sztuki. Do jego specjalizacji zawodowych należą m.in. zagadnienia związane z bankowością, w szczególności zaś z kartami płatniczymi, ich zabezpieczeniami (w tym biometrią) oraz personalizacją. Jest autorem wielu publikacji, w tym poruszających tematykę biznesu i sztuki.
Foto: Agata Makomaska