Goa – rajski mikrus
Do Indii można jechać po oświecenie, ale również po to, by cieszyć oczy mnogością kolorów, smaków i zapachów. Na Goa jedzie się jednak przede wszystkim w celu wypoczęcia w rajskich warunkach.
To prawdziwy mikrus wśród 28 stanów Indii: jego powierzchnia liczy tylko 3,7 tys. kilometrów kwadratowych, jest więc zaledwie siedmiokrotnie większy od Warszawy. Za to bogactwem przewyższa pozostałe regiony kraju, a klimat jest tu przyjaźniejszy niż w leżącej bliżej równika Kerelii czy w górzystym Radżastanie. Goa dzieli się na dwa dystrykty: północny i południowy. Głównym miastem dystryktu północnego jest stolica stanu – Panadżi, zaś południowego – Margao. Goa przez lata znajdowało się pod panowaniem portugalskim, do Indii powróciło dopiero w 1961 roku. To wydarzenie zbiegło się w czasie z powstawaniem wizerunku tego stanu jako hipisowskiej enklawy, wizerunku, który w pewnym stopniu przetrwał aż do dziś. Jednak długowłosi turyści stanowią obecnie mniejszość, w poszukiwaniu słońca i piaszczystych plaż przybywają tu teraz ludzie z całego świata.
Śladami Portugalczyków
Swój pobyt na Goa zaczynają najczęściej od stolicy – Panadżi, leżącej w delcie rzeki Mandovi. Za portugalskiego panowania miasto było bardzo ważnym portem: to tutaj przypływały statki z Europy i stąd przybysze, kupcy, handlowcy i urzędnicy, udawali się w inne rejony kolonii. Pobratymcy Vasco da Gamy odcisnęli swoje piętno nie tylko na architekturze Panadżi, ale i jego układzie urbanistycznym – brak tu typowego dla indyjskich miast chaosu. Równie ciekawe i jeszcze bardziej europejskie w charakterze jest Stare Goa – pierwsza stolica portugalskiej kolonii. Miasto, znajdujące się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, leży niespełna dziesięć kilometrów od Panadżi. By do niego dotrzeć, wystarczy podążyć w górę rzeki Mandovi. W XVI wieku było jednym z najpiękniejszych i najbogatszych miast świata, z powodzeniem rywalizującym z samą Lizboną.
ego upadek rozpoczął się w połowie XVII wieku. Przyczyniła się do niego zarówno zaraza, jak i rzeka, której dno zaczęło się zamulać.
Stare Goa zachwyca także i dziś. Widok starego, portugalskiego miasta niespodziewanie wyłaniającego się z dżungli, zapiera dech w piersi. Oszałamiające są też zabytki sakralne, które w doskonałym stanie przetrwały do naszych czasów. Do najczęściej odwiedzanych przez turystów należy katedra Se – monumentalna budowla ukończona w 1619 roku, z gotycką fasadą, wielką dzwonnicą i pięknym ołtarzem, poświęconym św. Katarzynie Aleksandryjskiej. Budowana przez ponad sto lat, do dziś jest największą świątynią katolicką w całej Azji. Koniecznie trzeba zwiedzić kościół i klasztor św. Franciszka z Asyżu, z bogatym wnętrzem wypełnionym złoconymi rzeźbami, malowidłami i herbami z początku XVI wieku. Inną słynną budowlą sakralną Starego Goa jest bazylika Bom Jesus, słynąca z grobu zawierającego szczątki św. Franciszka Ksawerego – misjonarza ewangelizującego Azję w pierwszej połowie XVI wieku. Świątynię zbudowali jezuici, sprowadzeni do Indii właśnie przez św. Franciszka Ksawerego. Warto też zobaczyć kościół św. Kajetana, wzorowany na bazylice św. Piotra w Rzymie. Wprawdzie jego kopuła nie jest tak imponująca jak ta z rzymskiej bazyliki, ale za to watykańska świątynia nie może szczycić się posiadaniem islamskich zdobień przy drzwiach wejściowych do nawy głównej.
Ocean mleka
Kto ma dość oglądania zabytków, powinien wybrać się na wycieczkę w głąb stanu. Niespełna 50 kilometrów od Starego Goa znajduje się wspaniały Park Narodowy Bhagwan Mahaveer. Wiedzie do niego wyjątkowo wyboista droga, którą można pokonać jedynie w samochodzie terenowym. Jednak warto odbyć tę kilkugodzinną podróż. Dlaczego? W parku znajduje się jeden z najwyższych wodospadów nie tylko Indii, ale i świata. Mierzy 306 metrów wysokości i 30 metrów szerokości. Miejscowa ludność nadała mu nazwę „Ocean Mleka”. Jak głosi legenda, dawno temu, gdy pewna niezwykle urodziwa księżniczka kąpała się w tym miejscu, dostrzegła w zaroślach podglądającego ją księcia. Zawstydzona, chwyciła złoty dzban pełen mleka i chlusnęła płynem w stronę mężczyzny, tworząc białą kurtynę. I teraz spienione wody, rozbijane na niezliczonych kaskadach oraz występach, tworzą trzystumetrową wstęgę, która zachwyca swoim ogromem.
Ten park jest też prawdziwym rajem dla ornitologów. Miłośnicy ptaków mogą tu podziwiać wiele gatunków papug, zimorodków, gwarków, a także symbol stanu Goa – bilbila czarnoczubego. W sumie ponad 1200 kilometrów kwadratowych tego stanu pokrywają lasy tropikalne. 60 proc. tych terenów stanowią parki narodowe i ostoje zwierzyny. Najciekawsze z nich to Bondla, Mollem i Cotigao. Żyją tam tak rzadkie gatunki zwierząt, jak tygrys bengalski, wiewiórka latająca, cy weta indyjska, kanczyl.
100 kilometrów plaż
Po wyczerpującej wycieczce w interior większość osób natychmiast biegnie na plażę. Każdy skrawek wybrzeża należący do Goa jest piaszczysty, szeroki i w wielu miejscach ocieniony bajecznymi palmami. Nie dziwi więc, że wielu turystów za nic ma podróże w głąb lądu i większość czasu spędza nad oceanem. Nudzić się tu nie sposób, dostępne są wszelkie możliwe rozrywki wodne i plażowe: narty, spadochrony, banany, skutery, motorówki, do tego bogate zaplecze restauracyjne, masaże i perfekcyjna obsługa kelnerska, która zawsze zadba o to, aby pod ręką były schłodzone napoje. Nikomu nie przeszkadzają też wszędobylskie krowy, swobodnie wałęsające się nawet po prywatnych plażach.
Nudzić się tu nie sposób, dostępne są wszelkie możliwe rozrywki wodne i plażowe: narty, spadochrony, banany, skutery, motorówki, do tego bogate zaplecze restauracyjne, masaże i perfekcyjna obsługa kelnerska, która zawsze zadba o to, aby pod ręką były schłodzone napoje.
W sumie na wybrzeżu Goa jest do wyboru około 30 plaż. Kąpać się można na każdej z nich, jednak pływać należy jedynie w określonych strefach. Zwykle ocean – poza porą monsunową, trwającą od czerwca do października – jest dość spokojny. Okres od listopada do marca jest zdecydowanie najprzyjemniejszy – panują umiarkowanie wysokie temperatury (do 30 stopni), stosunkowo niewielka jest też wilgotność powietrza.
Bez frywolności
Goa jest jednym z najbardziej liberalnych hinduskich stanów. Nikt nie zwraca zbytnio uwagi na kobiety kąpiące się w bikini, jednak już za pojawienie się topless można dostać wysoką grzywnę, a w skrajnych przypadkach trafić do aresztu. Frywolne szorty panów też nie są mile widziane. Należy pamiętać, że pojawienie się w stroju kąpielowym poza plażą uchodzi za duży despekt.
Nieco więcej luzu panuje w pobliżu plaży Anjuna, na której w latach 60. ubiegłego wieku bawili się hipisi. Wielu z nich, dziś już dużo starszych, zostało tu na stałe. Prowadzą małe knajpki i hoteliki, pomagają też organizować pchli targ, który zawsze odbywa się w środy. Sprzedawcy oferują zwykle biżuterię, bajecznie kolorowe sari, tkaniny z różnych zakątków Indii. I jeśli już zaczną zachwalać swój towar, to nie odpuszczą, dopóki turysta nie kupi choćby jakiegoś drobiazgu.
Na wybrzeżu w północnej części Goa, uważanym za bardziej rozrywkowe, nagminne jest też nagabywanie turystek przez miejscowych. Jednak te zaczepki, choć nieco uprzykrzające wypoczynek, nie są groźne. Trzeba się jednak z nimi liczyć, zwłaszcza jeśli ktoś wybierze słynące z życia nocnego plaże Calangute i Baga. Te miejsca znane są również z dobrej kuchni, dlatego nie warto ich omijać. Tamtejsze restauracje najczęściej serwują przepyszne ryby i owoce morza: świeże ostrygi, kraby, homary, krewetki tygrysie, a nawet malutkie rekiny. Z kolei przy pobliskiej plaży Sinquerim rozlokowały się luksusowe kurorty. Wielokilometrowa, szeroka Colva Beach to miejsce urlopowych wypadów Hindusów, bywa tu więc dość głośno.
Więcej spokoju panuje na plażach znajdujących się poniżej stolicy stanu, zwłaszcza na Palolem czy leżącej tuż przy granicy ze stanem Karnataka Patnem. Dominują tam malownicze zatoczki z turkusową wodą. Tylko gdzieniegdzie można zauważyć niewielkie wioski rybackie. Jeśli gdzieś szukać cichego raju, to właśnie tam.
Niezbędnik podróżnika
Karta Diners Club: Ubezpieczenie podróżne, dostęp do gotówki, pomoc lekarska oraz szereg udogodnień na pewno się przydadzą. Warto zabrać kartę kredytową Diners Club w tak daleką wyprawę.
Wiza: Osoby wybierające się do Indii w celach turystycznych muszą wcześniej otrzymać wizą turystyczną. Kosztuje ona 184 zł. Kopia biletu lub potwierdzenie rezerwacji hotelowej muszą być dołączone do wniosku wizowego.Wniosek można wypełnić w ambasadzie lub pobrać ze strony i przesłać pocztą do placówki dyplomatycznej.
Zdrowie: Przed wyjazdem do Indii zalecane są szczepienia przeciw żółtaczce typu A i B, tężcowi, durowi brzusznemu. Należy unikać picia surowej wody, jedzenia surówek w knajpkach, a owoce i warzywa trzeba obierać ze skórki. Warto też mieć ze sobą leki przeciwko biegunce.
Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania „Diners Club Magazine” z 2010 roku. Niektóre dane zostały uzupełnione podczas digitalizacji materiału w 2016 roku.