Sztuka biznesu: Pod każdym praktycznym względem
Bez aktywnego udziału odbiorcy wszelkie wysiłki zmierzające do upowszechnienia poszukującej i krytycznej postawy wobec sztuki będą pod każdym praktycznym względem daremne.
Ważne i trudne pytania
W życiu rzadko stawiamy sobie ważne pytania wykraczające poza widnokrąg naszej codzienności. Dobrym usprawiedliwieniem jest nadmiar życiowych trosk. Po co szukać nowych? Niepodejmowanie w codziennych rozmowach bardziej złożonej tematyki tłumaczymy zazwyczaj ignorancją lub przeświadczeniem o własnej bezsilności. Ale wszyscy wiemy, że są pytania, które dotyczą nas wszystkich i że są one bardzo ważne. To pytania dotyczące istoty naszej obecności na tym świecie oraz roli w jego przemianach. To także dylematy związane z naszym początkiem i końcem oraz stale rozszerzającymi się granicami naszego naukowego poznania, do którego coraz częściej tracimy zaufanie. Ten brak zaufania wynika z braku możliwości weryfikacji zalewających nas informacji. Czy artyści, obdarzeni przecież większą wrażliwością, mogą nam pomóc? Nie chodzi mi o pomoc w odpowiedzi na trudne pytania lub w rozwiązywaniu poszczególnych dylematów. Nie oczekiwałbym cudotwórczego wpływu sztuki na nasze życie. Ale czy przynajmniej możemy oczekiwać, że będą nam przypominać o tym co jest ważne?
Czy cel uświęca środki? Chciałbym pokazać przykład odmiennego podejścia do roli, jaką artysta i jego twórczość może odgrywać w naszym życiu.
Komercjalizacja sztuki współczesnej i brak zainteresowania problemami nauki, nie napawa optymizmem. Przedstawiciele współczesnych elit unikają rozmów o rzeczach skomplikowanych. Zrozumienie istoty zachodzących na naszych oczach procesów społecznych, zmian klimatycznych i środowiskowych wymaga rozległej wiedzy. Jeszcze większe trudności napotykamy gdy coś jest niewidoczne gołym okiem, a zostało opisane jedynie matematycznymi funkcjami. Intelektualny wysiłek sprowadza się dzisiaj zazwyczaj do decyzji wyboru, do prostych dychotomii. TAK lub NIE, lubię nie lubię. Celowo nie sięgam do przykładów z politycznej areny, ponieważ na niej nie obowiązują już żadne zasady. Aby zainteresować projektem związanym z 400-leciem śmierci poety Williama Shakespeare’a Warszawę udekorowano bilbordami z czerwonym napisem „BYĆ ALBO KURWA NIE BYĆ?” częściowo przykrytym czaszką, niby to namalowaną sprejem. Można i w taki sposób sygnalizować ważne kulturalne wydarzenia i związane z nimi dylematy egzystencjalne. Ale czy cel uświęca środki w tym przypadku zastosowane? Chciałbym pokazać przykład odmiennego podejścia do roli, jaką artysta i jego twórczość może odgrywać w naszym życiu. Muszę jednak zacząć od opisania szerszego kontekstu.
„Boska cząstka”
Przed budynkiem Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego stoją w kilku rzędach bazaltowe bloki z wygrawerowanymi na ich powierzchni wzorami. Wzory te opisują naszą aktualną wiedzę o materii z której zbudowany jest świat. Są tam najważniejsze równania i wzory genialnych fizyków, matematyków i chemików: Alberta Einsteina, Erwina Schrödingera, Wernera Heisenberga, Paula Diraca, Richarda Feynmana, Nielsa Bohra, Juliana Karola Sochockiego i wielu, wielu innych. To nie tylko wspaniałe upamiętnienie wielkich naukowców oraz ich kluczowych osiągnięć. To także unikalny komunikat – niestety o bardzo ograniczonym zasięgu. Ustawiono je już po 4 lipca 2012 roku, tj. dniu w którym ogłoszono potwierdzenie istnienia cząstki elementarnej – bozonu Higgsa. Jej istnienie potwierdziły eksperymenty z wykorzystaniem Wielkiego Zderzacza Hadronów (angielska nazwa: Large Hadron Collider, w skrócie LHS) w słynnym międzynarodowym ośrodku badawczym CERN (fr. Organisation Européenne pour la Recherche Nucléaire). W tym największym na świecie urządzeniu przez lata przeprowadzano eksperymenty zmierzające do odtworzenia wyjątkowej i bardzo krótkiej chwili tuż po tzw. Wielkim Wybuchu. Istniejąca przez zaledwie około dziesięć milisekund cząstka miała dać początek materii. Za eksperymentalne potwierdzenie jej istnienia Peter Higgs wraz z François Englertem otrzymali Nagrodę Nobla. Ale niewielu ludzi wie o tym doniosłym odkryciu, jeszcze mniej je rozumie. Powinniśmy przynajmniej znać jego konsekwencje.
Poszukiwania „boskiej cząstki”, jak niektórzy nazywają bozon Higgsa, zainspirowały polską artystkę – Julię Curyło. Namalowała ona cykl 20 obrazów o wspólnym tytule „LHS”. Obrazy te to twórczo przetworzone fotografie efektów świetlnych powstających w Wielkim Zderzaczu Hadronów podczas eksperymentów.
Kot Schrödingera
W swoich najnowszych obrazach Julia Curyło podejmuje tematy dotyczące problemów fizyki kwantowej, dyskusji wokół nich, a także etycznej strony badań kosmicznych. Artystka nie odpowiada jednak na żadne z trudnych pytań. Nie przedstawia nam też ich jednoznacznej interpretacji. Zestawia w swoich obrazach symbole tworzące dla tych tematów tajemniczy kontekst. Jego zrozumienie wymaga poszukiwań i czasami sporego wysiłku. Tytuł każdego obrazu jest podpowiedzią dla odbiorcy. To ich tropem należy podążać aby odnaleźć treść plastycznego przekazu.
W przypadku obrazu pt.: Kot Schrödingera (Schrödinger’s Cat) na nic się zda nasza wiedza o sztuce współczesnej, twórczości Jeffa Koonsa (nadmuchiwana zabawka przedstawiająca kota) czy też wrażliwość na symbolikę pop-artu (unoszące się w przestrzeni pączki, będące tutaj symbolem niezdrowej żywności), jeżeli nie wiemy o co chodziło w tzw. „eksperymencie myślowym” Erwina Schrödingera. W opublikowanym w 1935 roku eseju* wykazywał on absurdalność tzw. interpretacji kopenhaskiej przyrównując ją do wymyślonej sytuacji kota, zamkniętego w bardzo specyficznym pomieszczeniu. Z tych powodów nazwano te rozważania „eksperymentem myślowym”. Jednak aby dojść do kota muszę wyjaśnić to, czego absurdalność Schrödinger chciał wykazać.
W latach dwudziestych ubiegłego wieku powstały niezależnie od siebie dwie teorie na temat budowy materii i jej składników. Jedna z nich, wiązana z pracami Wernera Heisenberga, ukazywała elektrony jako miniaturowe kule bilardowe, których zachowanie można opisać za pomocą równań i reguł matematycznych. Druga teoria, której autorem był Erwin Schrödinger, przedstawiała elektrony jako fale. Obie teorie miały wiele niejasności i osobliwości, ale fizykom udało się wykazać, że pod względem matematycznym są one sobie równoważne. Dzięki temu bardzo szybko wersja Schrödingera zyskała powszechną akceptację, a jej uporządkowany naukowy opis nazwano interpretacją kopenhaską. Niewielu naukowców było wówczas zainteresowanych tym jak naprawdę zachowuje się elektron. Może dlatego, że jak określił to John Gribbin przywołując Johna Bella, „(…) pod każdym praktycznym względem (FAPP – ang. for all practical purposes) zachowuje się tak, jak gdyby elektrony były falami spełniającymi równanie Schrödingera (…)”. W praktyce jednak interpretacja kopenhaska wymagała akceptacji wspomnianych niejasności i osobliwości.
Nie dawało to spokoju Erwinowi Schrödingerowi i dlatego przyrównał ją do sytuacji kota zamkniętego w szczelnym pomieszczeniu wyposażonym w specjalny „diabelski wynalazek”. O życiu lub śmierci kota decydować miała ilość uwalnianej substancji trującej na skutek oddziaływania cząstek z rozpadu próbki materiału promieniotwórczego. Analizując ten przypadek, autor chciał wykazać jego absurdalność. Wymagał on myślowego założenia, że kot jest jednocześnie żywy i martwy, a staje się takim dopiero w momencie obserwacji, tzn. gdy zajrzymy do tego pomieszczenia. Właśnie tak Schrödinger postrzegał sytuację w teoretycznej mechanice kwantowej w 1935 roku. Taki dziwny stan alternatywnego postrzegania rzeczywistości trwał przez prawie pół wieku.
Konkluzja
Co takiego wnosi w nasze życie sztuka przypominająca nam o historycznych i tak często paradoksalnych dylematach nauki? Jeszcze do niedawna były one przedmiotem zażartych dyskusji i sporów i to nie tylko w środowisku naukowców. W czasach nam współczesnych nawet tak fundamentalne odkrycie jak wykazanie istnienia bozon Higgsa przechodzi praktycznie bez echa. W mediach większą uwagę poświęca się banalnym, nic nie znaczącym epizodom. Ta wstrząsająca dysproporcja nie unieważnia procesów poznawczych i towarzyszących im wysiłków.
Wielu naukowców niestrudzenie bada otaczającą nas materię, która skrywa nadal nieskończoną ilość zagadek. Artystyczne odniesienia do kluczowych dla rozwoju nauki dylematów uczą nas pokory i wytrwałości w niekończącym się dążeniu do prawdy o nas samych i otaczającym nas świecie. Zachęcają do krytycznego poszukiwania odpowiedzi na trudne pytania. Ale bez aktywnego udziału odbiorców sztuki wszelkie wysiłki zmierzające do upowszechniania takich postaw będą pod każdym praktycznym względem daremne.
*) E. Schrödinger, Die gegenwärtige Situation In der Quantenmechanik, „Naturwissenschaften”, Nr 23, 1935, s. 807–812, 823–828, 844–84
Dossier autora
Jerzy Cichowicz jest menedżerem, trenerem biznesu, coachem i informatykiem z wieloletnim doświadczeniem. Jest również cenionym znawcą sztuki. Do jego specjalizacji zawodowych należą m.in. zagadnienia związane z bankowością, w szczególności zaś z kartami płatniczymi, ich zabezpieczeniami (w tym biometrią) oraz personalizacją. Jest autorem wielu publikacji, w tym poruszających tematykę biznesu i sztuki.
Zdjęcie tytułowe: Agata Makomaska, zdjęcia ilustracyjne: Jerzy Cichowicz