Piękne i cenne
Czy samochody są bezpieczne? Z punktu widzenia inwestora odpowiedź brzmi „oczywiście”. Rynek aut klasycznych, bo o nich mowa, rośnie, a jego obroty liczone są w setkach milionów euro.
Samochody klasy kolekcjonerskiej, podobnie jak dzieła sztuki, drożeją wraz z wiekiem, a wahania na rynkach finansowych mają znikomy wpływ na ich wartość. Jeżeli dodamy do tego ładunek emocjonalny, naszym Oczom ukaże się obraz bezpiecznej inwestycji.
Klasyka
Za auto klasyczne, nazywane „youngtimerem”, uznaje się każdy model wyprodukowany po 1930. Górną granicę Wyznacza koniec lat 70. Oczywiście, od każdej reguły są wyjątki. W tym wypadku są to współczesne, produkowane w limitowanych seriach samochody klasy „supercars” i „luxury”, np. Bugatti Veyron lub Rolls-Royce Phantom Coupe.
Zysk po latach
Jak przekonują eksperci, ogólnie przyjęta zasada głosi, że każdy pojazd najpierw traci na wartości, by po 15–20 latach zacząć ją stopniowo odzyskiwać Po upływie tego czasu liczba aut danego modelu maleje z „przyczyn naturalnych”. To, zdaniem ekspertów, sprawia, że średnia stopa zwrotu w wypadku tej inwestycji jest stabilna i wynosi od 8 do 12 proc. w skali roku.
Średnia stopa zwrotu w wypadku tej inwestycji to nawet 12 proc. w skali roku.
Dla przykładu wartość Rolls-Royce’a Camargue z 1979 roku wzrosła w ciągu sześciu lat, licząc od roku 2003, z 40 tys. do około 50 tys. euro. Oczywiście na rynku są też dużo droższe modele.
– Krążą już legendy o Mercedesie Posen z 1912 za 2,5 mln złotych i Rolls-Royce’ach wartych powyżej 3 mln funtów – mówi Wojciech Walczuk, dziennikarz motoryzacyjny. Wypada też wspomnieć o polskich autach. Warszawa 223 jest warta nawet 34 tys. zł, a za popularnego „Malucha” można otrzymać 7–8 tys. zł. Oczywiście pod pewnymi warunkami…
Jak z fabryki
Wartość nawet najwspanialszego „klasyka” będzie równa cenie złomu, jeśli samochód nie będzie zadbany. Na zagraniczne auto kolekcjonerskie trzeba wydać przynajmniej 100–150 tys. złotych, ale na rynku pojawiają się też pojazdy w niższych Cenach. Jednak wówczas zazwyczaj są w gorszym stanie technicznym. Po reperacji mogą zyskać na Wartości, lecz nie jest to regułą. – Stare samochody to zabawa dla zamożnych miłośników motoryzacji. Może się zdarzyć, że kupiony okazyjnie „old-“ lub „youngtimer” po profesjonalnym remoncie zyska na wartości – tłumaczy Walczuk. – Ale trzeba mieć na uwadze, że sam remont jest często bardzo kosztowny.
Jak mówi Walczuk, godzina pracy specjalistycznego Warsztatu to ok. 30 zł. Doprowadzenie zaniedbanego „klasyka” do stanu fabrycznego zajmuje kilkaset godzin. Do tego trzeba doliczyć cenę części – często nieosiągalnych lub robionych w pojedynczych egzemplarzach na zamówienie.
Dobre rady
Dlatego decydując się na zakup klasycznego samochodu, warto skorzystać z pomocy doradców specjalizujących się w tego typu inwestycjach. Będą oni w stanie oszacować zarówno realną wartość pojazdu, jak i ewentualne koszty, które trzeba będzie ponieść. Na szczęście dla inwestorów, nie brakuje pasjonatów motoryzacji gotowych zapłacić nawet ogromne pieniądze za unikalne i wypielęgnowane auta. Inwestowanie w klasyczne samochody, poza wymiernym, finansowym zyskiem, daje także ogromną satysfakcję. I ma tę przewagę nad giełdą, że „klasykiem” można wybrać się na przejażdżkę. Tego nie umożliwi żaden portfel akcji.
Ceny aut kolekcjonerskich
1. Rolls-Royce Phantom III (1938) –850 tys. zł
2. Bentley S1 Continental (1959) – 630 tys. zł
3. Rolls-Royce Silver Cloud III (1965) – 275 tys. zł
4. Bentley MKVI Freestone & Webb Saloon (1949) – 207 tys. zł
5. Rolls-Royce Camargue (1979) – 185 tys. zł
Dane pochodzą ze strony www.nwai.pl
Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania „Diners Club Magazine” z 2010 roku. Niektóre dane mogą być nieaktualne w chwili publikacji cyfrowej kopii w 2017 roku.