Użytek ze sztuki
Czy design spełnia jakieś praktyczne funkcje, czy też jest bezpłodną, artystyczną zabawą dla wąskiego grona twórców? Na to pytanie trzeba udzielić dwóch twierdzących odpowiedzi. W tym paradoksie tkwi bowiem piękno i sedno designu.
Pojęcie to, odkąd na dobre zadomowiło się w popkulturze, stało się ulubionym słowem mediów, świata reklamy i marketingu. Jakikolwiek produkt, obdarzony tytułem „designerskiego” natychmiast zyskuje na wartości, staje się obiektem pożądania mas. Komercjalizacja tego pojęcia doprowadziła do zmiany jego znaczenia. Terminem „design” określa się obecnie wszystko, co jest nowoczesne, ładne, kolorowe i drogie. Naturalnie, te cechy są wyznacznikami designerskich produktów i przedmiotów, ale same w sobie nie uprawniają do określania tym mianem.
Plastikowy barok
W designie chodzi o coś więcej. Artystyczne wzornictwo przemysłowe, bo tak można przetłumaczyć ten termin, ma wpisane w swoją definicję funkcje, które wypełnia w przestrzeni prywatnej, jak i publicznej. Zadaniem designerskich przedmiotów jest inspirowanie, upiększanie, wzbudzanie dyskusji, kreowanie trendów, a nawet prowokowanie. Środki, za pomocą których design to osiąga, są różnorakie. Często kontrowersyjne, ale pamiętać należy, że jako dziedzina sztuki, nie jest on skrępowany „konwenansami”. Projektanci grają na zaskoczeniu odbiorcy, pozwalają sobie na manipulowanie formą į materiałem. Dołączają do tworzonych przez siebie wzorów treści, których nikt by się nie spodziewał. Przetwarzają zastaną rzeczywistość.
Przykładem mogą być stylizowane na XVIII-wieczne żyrandole, będące na „topie” od przynajmniej dwóch lat. Wykonane z przezroczystego akrylu, bogato zdobione „kryształami”, nierzadko różnobarwne, są designerskim produktem, parafrazującym tradycyjną formę. Zestawienie wzoru sprzed 300 lat z materiałami pochodzącymi z XXI wieku nadało stylowemu żyrandolowi sznyt nowoczesności i uczyniło go modnym elementem. Wyposażenia mieszkania, oryginału z epoki Marii Antoniny raczej nikt nie powiesiłby w nowoczesnym apartamencie, gdyż zostałby uznany za nowobogackiego snoba. Akrylowy żyrandol znakomicie wpasowuje się w konwencję eleganckiego, stylistycznego żartu.
Calineczka
Krytycy często podważają walory użytkowe designerskich przedmiotów. Zarzucają projektantom, że koncentrują się wyłącznie ma atrakcyjnej powierzchowności tworzonych rzeczy, zapominając o wygodzie użytkowników. Czy na pewno mają rację? Kontrprzykładem niech będzie ozdobiona piękną mozaiką Wanna Audrey, włoskiego projektanta Massimiliano Della Monaca. Designer z pracowni SICIS stworzył wyjątkowe, użytkowe dzieło sztuki.
Audrey ma bowiem kształt damskiego pantofelka na niebotycznej szpilce. W najwyższym punkcie ma ponad metr wysokości. Tradycyjna wanna „ubrana” w formę symbolu kobiecej elegancji Wywołuje zaskoczenie, ale dostarcza też niezwykłych doznań estetycznych. Jest po prostu piękna, a przy tym komfortowa. Starannie wyprofilowane krzywizny dopasowują się do kształtów nagiego, kobiecego ciała. W projekcie Della Monaca design najwyższej próby harmonijnie splata się z funkcjonalnością. Podobny przykład, odpierający twierdzenia krytyków, można znaleźć bliżej niż we włoskich pracowniach.
Polacy maja „dobra rękę” do designu. nasza sztuka użytkowa jest na świecie ceniona i zdobywa nagrody za nowatorskie rozwiązania. niektóre projekty są naprawdę odważne.
W sopockim Arthotelu Lalala każdy pokój został zaprojektowany i urządzony przez innego designera. Pokryte pluszowym futrem ściany, czerwone poroże jelenia nad łóżkiem, murale i szablony wymalowane na ścianach oraz niezwykłe lampy nadają pomieszczeniom wyjątkowy charakter. Całości dopełnia różowy, święcący łoś w skali 1:1, postawiony w hotelowym ogródku. Zamierzony kicz? Naturalnie. Czy w Lalala zatrzymują się tylko bujające w obłokach pięknoduchy? Bynajmniej. Spotkać tam można znanych aktorów i dziennikarzy. Dlaczego tam się zatrzymują? Wrażenia estetyczne i wygodne łóżka są wystarczającymi powodami.
Wyciskanie radia
Polacy mają „dobrą rękę” do designu, nasza sztuka użytkowa jest na świecie ceniona i zdobywa nagrody. Zarówno za nowatorskie rozwiązania, jak i wpisaną w formę treść. Nieraz kontrowersyjną i prowokacyjną. The Radio – projekt autorstwa Ewy Bochen i Macieja Jelskiego ze studia Kosmos Projekt, wzbudza wiele emocji. Odbiornik radiowy w kształcie drewnianego krzyża, który włączany jest klaśnięciem (co wymaga złożenia dłoni jak do modlitwy), jest, łagodnie mówiąc, odważnym dziełem. Antyklerykalny i antykościelnym? Raczej nie.
Celem designerów, projektujących również wnętrza i przedmioty codziennego użytku było wywołanie dyskusji na temat potężnego wpływu pewnego medium na słuchaczy. Poniekąd Bochen i Jelski wypełnili swoim „krzyżem” życzenie jedne z największych projektantów świata, Philippe’a Starcka. Gdy stworzył w 1990 roku Juicy Salif, słynną wyciskarkę do owoców, miał ponoć powiedzieć, że nie służy ona do cytrusów, ale ma rozpoczynać konwersację. Od 19 lat Jui Salif cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. Napisano o niej niejeden artykuł. Czy The Radio podzieli ten sukces? Pojęcie designu często ma negatyw konotacje i utożsamiane jest z przeintelektualizowanym „lansem”. Ale prawda jest taka, że nie należy się bać dzieł sztuki użytkowej. Zresztą prędzej czy później nawet najbardziej szalone projekty w końcu znajdą się w naszych domach. Uładzone i grzeczne, ale z drapieżną historią, z której zapewne nawet nie będziemy sobie zdawać sprawy.
Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania „Diners Club Magazine” z 2010 roku.