Bruksela: frytki i Unia
Kiedy w weekendy cichną „unijne” dzielnice miasta, wówczas ze zdwojoną siłą zaczyna bić jego historyczne serce – Grand Place. Szybciej biją też wtedy serca turystów, zwłaszcza na widok słynnych brukselskich smakołyków.
Czekolada, koronki, komiksy i pomnik siusiającego chłopca to symbole belgijskiej stolicy. Miasto cieszy się staroświeckim wdziękiem swoich uliczek i żyje dostatnio z ogromnej armii urzędników, zatrudnionych przez liczne biura Unii Europejskiej oraz poszczególne regiony krajów członkowskich. Niezawodnie może liczyć też na turystów, których rzesze przetaczają się przez Grand Place – dawny rynek z uroczymi XVII-wiecznymi kamienicami, wybudowanymi w stylu flamandzko-włosko-hiszpańskim. Zgodnie z modą epoki, budynki zostały udekorowane niezliczoną liczbą statuetek, konsolek, kartuszy, wykuszy, pilastrów i dziś są uważane za perłę brabanckiego baroku.
Brukselskie przeboje
Turyści nie przychodzą na Grand Place (na zdjęciu nagłówkowym, podczas festiwalu kwiatów – przyp. red.) tylko po to, aby podziwiać kamieniczki. Tu też kupuje się tradycyjne belgijskie koronki i czekoladki, a także papugi, kanarki oraz rasowe gołębie na odbywającym się w tym miejscu co niedziela ptasim targu. Zresztą w niemal każdy weekend ulice w centrum Brukseli zmieniają się w wielki stragan – tutejsze pchle targi nie mają sobie równych w Europie.
Osoby, które zechcą uciec od ulicznego zgiełku, mogą się schronić w stojącym przy placu Maison du Roi. Wbrew nazwie, budynek nigdy nie należał do króla, za to mieści się tu Miejskie Muzeum Historyczne, w którym można m.in. podziwiać kolekcję ponad 700 strojów Manneken Pis, czyli słynnego siusiającego chłopczyka. Ta figurka, wciśnięta w róg między rue de l’Étuve a rue du Chêne, jest dla Brukseli tym, czym Empire State Building dla Nowego Jorku, a wieża Eiffla dla Paryża.
Manneken Pis jest bardzo „modną” figurką – ma ponad 700 strojów, w które jest przebierany na różne okazje. W kolekcji jest nawet ubranie krakowskie.
Większość VIP-ów, którzy odwiedzają stolicę Belgii, przywozi w prezencie ubranko dla niego. Manneken Pis był już przebierany za strażaka, Presleya, Mozarta, Napoleona i papieża. Miał też na sobie strój krakowski.
Niedaleko pomnika znajduje się stacja metra. Warto skorzystać z tego środka transportu, aby dostać się do dzielnicy Unii Europejskiej. Po wyjściu na powierzchnię nieopodal ronda Roberta Schumana od razu w oczy rzuca się duży, przeszklony gmach Le Juste Lipse. Mieści się w nim siedziba Rady Unii Europejskiej. W pobliżu, po drugiej stronie Wetstraat, stoi z kolei budynek Komisji Europejskiej, a tuż za nim, dostępna za darmo do zwiedzania, jedna z siedzib Parlamentu Europejskiego. Podobnie jak inne unijne konstrukcje, także i ta jest przeszklona, a jej główny hol przypomina elegancką ulicę. Są tu nie tylko ławeczki i drzewa, ale sklepy, restauracje i… zakład fryzjerski.
Metrem można również błyskawicznie dojechać do słynnej brukselskiej atrakcji – Atomium, czyli ogromnego modelu atomu żelaza, powiększonego 165 miliardów razy. Znajduje się on w dzielnicy Laeken, na przedmieściach miasta. Model został zbudowany z okazji Wystawy Światowej, zorganizowanej w belgijskiej stolicy w 1958 roku. Wykonana ze stali i aluminium konstrukcja ma 103 metry wysokości i waży 2400 ton. Składa się z dziewięciu „atomów” połączonych ze sobą rurami, w których znajdują się schody ruchome. Każda z kul ma 18 metrów średnicy. W najwyższej mieści się platforma widokowa, z której jak na dłoni widać całe miasto. Przy dobrej pogodzie można stąd nawet dostrzec pola Mont Saint-Jean, na których stacjonowały w 1815 roku wojska dowodzone przez brytyjskiego generała Arthura Wellesleya Wellingtona. Sam pogromca Bonapartego noc poprzedzającą bitwę spędził w Waterloo i to z tego miasteczka, dziś peryferyjnej dzielnicy Brukseli, wysłał wiadomość o pokonaniu Napoleona.