Słowa słówka: chory z urojenia
Dwie rzeczy w życiu są nie do uniknięcia – podatki i śmierć. I oba te demony usilnie próbujemy od siebie odsuwać. Z małą pomocą „demiurgów marketingu” i speców od interpretacji.
W kwestii podatków, sprawy jeszcze mają się nie najgorzej, bo gdy dysponuje się takimi pieniędzmi, że szukanie dróg optymalizacji podatkowej staje się opłacalne, zawsze znajdą się na to sposoby. Od czego są w końcu sowicie opłacani doradcy? Wszystko jest kwestią interpretacji przepisów…
À propos – ciekawostką niech będzie interpretacja podatkowa, o którą do Dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie zwróciła się niedawno spółka X. Jak donoszą Wirtualne Media, spółka ta zadała pytanie o możliwość zaliczenia do kosztów działalności… suplementów diety wspomagających wydajność umysłową członków Zarządu.
Realizacja projektów IT, którymi X się zajmuje, wymaga zwiększonego wysiłku intelektualnego od zarządzających – na poziomie, jak skrupulatnie pytający wyliczył, 240–300 proc. normy. Dlaczego akurat 240, a nie 200 lub 310 proc.? Tego nie wiemy i fiskus najwyraźniej też nie, bo zakupu żeń-szenia i innych „dopalaczy” nie uznał za koszt uzyskania przychodu.
A może powinien? Ba, nawet będę trwać na stanowisku, że powinien. Gdyby tylko Dyrektor rzeczonej stołecznej skarbówki znał wyniki badań rynku preparatów OTC, zmieniłby zdanie.
Wierzymy w moc suplementów i leków OTC – wydajemy na nie już ponad 11 mld złotych. A to oznacza, że w TV będziemy oglądać jeszcze więcej reklam cudownych środków na każdą, nawet wymyśloną przez działy marketingów, dolegliwość.
Polacy zażywają coraz więcej specyfików dostępnych bez recepty – w 2015 roku ten rynek wystrzelił do 11,5 mld złotych i będzie rósł w kolejnych latach, nawet o 4–5 proc. rocznie. Większa sprzedaż, większe podatki płacone przez apteki, hurtownie i producentów farmaceutyków, a więcej ułatwień podatkowych, takich jak odliczanie kosztu suplementów od należnego podatku, to większa sprzedaż suplementów. Będziemy mieć najwydajniejszą gospodarkę kontynentu, staniemy się kołem zamachowym światowej branży leków OTC. Gra jest warta świeczki, prawda?
Żarty jednak na bok, bo ktoś jeszcze gotów jest uwierzyć w zbawienny wpływ tych wszystkich wyszukanych suplementów diety, których reklamy zalewają nas z telewizorów, prasy i internetu. Na odchudzanie, wzdęcia, chorą wątrobę, osłabienie pamięci i pękające naczynka. Od tego wszystkiego tylko głowa mi pęka i już na 240 proc. wierzę, że grożą mi menopauzalne uderzenia gorąca, jak też dysfunkcje męskiego libido. Dziękuję Wam, marketingowcy! Jestem chory z urojenia. Czy na to dostanę coś bez recepty? Wy za to nie dajcie się zwariować.
Dossier autora
Hall Papami jest pisarzem i literatem. Od 34 lat żyje w Polsce i tu skończył studia polonistyczne. Na co dzień zajmuje się prowadzeniem własnego butiku kreatywnego, jak też copywritingiem i content marketingiem. Lubi się śmiać – zwłaszcza z patosu kolegów po fachu.