Miejsce spotkań
Gdyby architekt wrocławskiej Hali Stulecia, Max Berg, zobaczył ją dzisiaj, z pewnością byłby zachwycony. Jego dzieło, mimo upływu stu lat, wciąż urzeka ponadczasowym pięknem, a powstały wokół niego kompleks budynków służy wrocławianom jak nigdy wcześniej.
Gdy ponad wiek temu zapadła decyzja o budowie Hali Stulecia, postanowiono, że będzie ona pomnikiem upamiętniającym setną rocznicę wydania przez króla Prus, Fryderyka Wilhelma III, odezwy „Do mego ludu”. Jednocześnie Hala miała być największym i najpiękniejszym centrum wystawienniczym swoich czasów. Maksowi Bergowi i budowniczym udało się osiągnąć te cele. Genialny awangardowy projekt i wykorzystanie do jego realizacji najnowszych zdobyczy techniki sprawiły, że do dziś Hala Stulecia prezentuje się wyśmienicie.
Nic dziwnego, że została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO. Przeprowadzone w ostatnich latach zabiegi renowacyjne oraz zwiększenie funkcjonalności otaczającego Halę kompleksu, czynią z niej ulubione miejsce spotkań wrocławian. Tu bije kulturalne, biznesowe i towarzyskie serce miasta.
Sto lat i tyle samo możliwości
Hala Stulecia jest chlubą Wrocławia. To tutaj organizowane są najbardziej prestiżowe wydarzenia. Dość powiedzieć, że pod mającą 65 metrów średnicy kopułą odbywały się najważniejsze spotkania w czasie polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Hala gościła również Europejski Kongres Kultury i cykliczne kongresy gospodarcze – Wrocław Global Forum. Podobnie, jak w położonym tuż obok głównego budynku Wrocławskim Centrum Kongresowym, na tarasie którego odbywają się uroczyste bankiety „z widokiem” na park.
Stuletni budynek był także świadkiem monumentalnych wydarzeń kulturalnych. Wystawiane tu były przedstawienia operowe światowej klasy – między innymi „Aida”, „Nabucco”, „Złoto Renu”, „Walkiria” i „Zmierzch Bogów”. A także koncerty gwiazd muzyki – Leonarda Cohena, Marka Knopflera, Avril Lavigne, Gorana Bregoviča i Cesárii Évory.
Nawet 10 000 ludzi może zmieścić się pod monumentalną kopułą Hali. Gdy budynek został oddany do użytku na początku 1913 roku, była to największa kopuła na świecie!
Z kolei na terenie otaczającego Halę Parku Szczytnickiego i pobliskiego Ogrodu Zoologicznego oraz Japońskiego, mieszkańcy miasta – a także turyści – mogą odpocząć, zażywając kąpieli słonecznych. Leżaki są dostępne dla wszystkich, kusi zabytkowa pergola, zachwyca największa i najnowocześniejsza w Polsce fontanna. I to nie byle jaka! Otwarta w 20. rocznicę czerwcowych wyborów z 1989 roku Wrocławska Fontanna Multimedialna zajmuje powierzchnię prawie 10 000 m kwadratowych! Na jej dnie umieszczono aż 800 punktów świetlnych i w sumie 300 gejzerów oraz dysz: pieniących, dynamicznych, mgielnych, punktowych, palmowych. Są nawet trzy dysze ogniowe. Wodne show zsynchronizowane jest z muzyką, przez co każdy pokaz dostarcza niezapomnianych wrażeń artystycznych. Jakby tego było mało, w święta i weekendy dodatkowo uruchamiane są efekty specjalne, m.in. wizualizacje na wodnym ekranie. Wrocławska Fontanna Multimedialna jest czynna także zimą – wówczas jednak służy za ogromne, mierzące 230 metrów kwadratowych lodowisko. Warto też wspomnieć, że świetlne pokazy można „spersonalizować” – zamówić dedykowaną projekcję, np. uświetniającą ważne spotkania biznesowe.
Zmiany na lepsze
Tak bogata funkcjonalność kompleksu Hali Stulecia to między innymi zasługa prowadzonych w ostatnich latach prac rewitalizacyjnych. Zakończyły się one w ubiegłym roku i Hala – pomimo dostojnego wieku – jest obecnie w pełni gotowa, by stawić czoła wymogom naszych czasów. Mylą się jednak ci, którzy sądzą, że to już koniec modernizacji. Celem jest uzupełnienie oferty obiektu o nowe funkcje, odpowiadające na potrzeby rynku. W kolejnych latach planowana jest także rewitalizacja budynku „Pod Misiami”, w którym w latach 20. XX wieku mieściło się sanatorium dla dzieci.
Hala Stulecia nie tylko zachowała swój urok, który tak urzekł wrocławian sto lat temu. Ona pięknieje każdego dnia i bardzo dobrze, że tak właśnie jest. Jest to bowiem symbol Wrocławia. A o symbole trzeba dbać.
Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania „Diners Club Magazine” z 2011 roku. Redakcja dokonała pewnych skrótów i uzupełnień w roku 2016, w celu zachowania aktualności treści zawartych w artykule.
Foto: Bartek Sadowski, Kamil Czaja