Kamienne piękności
Mało co tak rozpala zmysły, jak piękno zaklęte w… kamieniu. Oczywiście pod warunkiem, że jest to kamień szlachetny o wyjątkowej czystości, wielkości i wartości. Jest kilka takich na świecie, które biją pod tym względem wszelkie rekordy.
W lutym tego roku małą medialną sensacją (no, nie taką małą) był news o wykopaniu w Angoli 404-karatowego diamentu. Biorąc pod uwagę wagę tego kamienia (80,8 grama) i jego rynkową wartość szacowaną na nawet 20 mln dolarów, można zrozumieć zainteresowanie dziennikarzy tym tematem. Co jednak interesujące, znaleziony przez kompanię wydobywczą Lucapa diament, choć ogromny, jest dopiero 27. na świecie pod względem wielkości. Na liście „naj”, królują zdecydowanie większe i rzadsze okazy.
Gigant Sergio i gwiazdy Afryki
Absolutnym rekordzistą wśród diamentów jest Sergio. To diament znaleziony w brazylijskim stanie Bahia w 1895 roku. Kamień nigdy nie został pocięty i oszlifowany i dzięki temu dzierży tytuł największego na świecie, o masie 3167 karatów (633,4 gramów). Na drugim miejscu jest z kolei południowoafrykański skarb – Cullinan Diamond wydobyty w 1905 roku w kopalni Premier Mine pod Pretorią. Nieoszlifowany miał masę 3106,75 karata (621,35 grama), a gdy został pocięty, uzyskano z niego dziewięć kamieni ponumerowanych cyframi rzymskimi.
Cullinan I (nazywany także Great Star of Africa) jest największym z nich i zarazem największym na świecie bezbarwnym, pozbawionym skaz oszlifowanym diamentem. Waży 530,4 karata (106,08 grama), ma kształt gruszki i obecnie jest częścią berła świętego Edwarda – jednego z insygniów królewskich władców Wielkiej Brytanii. Pozostałe oszlifowane kamienie od II do IX znajdują się także w rękach rodziny królewskiej i zdobią m.in. brytyjską koronę państwową (Imprerial State Crown – Cullinan II) i koronę królowej Marii Teck (żony Jerzego VI), jak też brosze i pierścienie. Część diamentów wyciętych z Cullinan można oglądać na wystawie królewskich klejnotów w Tower of London.
3167 karatów – to masa największego diamentu na świecie. Jego wartość może sięgać nawet 200 mld dolarów.
Wśród największych diamentów trzeba też wspomnieć o znalezionym w 2015 roku w Botswanie Lesedi La Rona – 1111-karatowym (222-gramowym) skarbie o niemal najwyższej czystości (typ IIa). Lesedi La Rona może być wart nawet 60 mln dolarów (w stanie surowym). Na razie nie został pocięty i oszlifowany – prawdopodobnie jednak będzie przesłany w tym celu do Antwerpii, gdzie przez kilka lat specjaliści będą nadawać kamieniowi ostateczną formę.
Nie wszystko diament, co się świeci…
Wiadomo, że diamenty najbardziej kojarzą się z ultraluksusem i wielkimi pieniędzmi, o czym zresztą pisaliśmy na łamach „Diners Club eMagazine”. Ale to przecież nie jedyne kamienie szlachetne na świecie – przykładów na to nie brakuje.
Szmaragdy są cenionymi kamieniami. Jak podają źródła, największy wydobyto w Kolumbii i miał masę przekraczającą 16 000 karatów (3,2 kg), jednak nie miał wartości jubilerskiej – ze względu na pęknięcia. Z kolei w Brazylii, w stanie Bahia (gdzie znaleziono także rekordowy diament), wydobyto największy na świecie „okruch” składający się z kilku szmaragdowych kolumn – o wadze (z uwzględnieniem otulających je skał) niemal 2 mln karatów (400 kg).
Wartość tego znaleziska sięga 400 mln dolarów (wg innych szacunków nawet 900 mln), a Bahia Emerald przeszedł ciekawą i burzliwą drogę – z Brazylii został przeszmuglowany do USA, po huraganie Katrina spędził kilka miesięcy zatopiony pod wodą, a o prawo do niego walczy w sądzie kilka osób, które deklarują, że go kupiły jeszcze w Brazylii.
Czerwony, jak krew
Rubiny mają wiele zastosowań – od mechanizmów zegarków, urządzeń mierniczych, po lasery. Ale najbardziej cenią je jubilerzy. Są niezwykle rzadkie, a już absolutnym „rarytasem” są rubiny z inkluzjami igieł rutylu (dwutlenku tytanu) powodującymi występowanie asteryzmu. Na powierzchni takich rubinów widoczne są wzory (załamania światła) układające się w kształt gwiazdy – właśnie za sprawą igiełek rutylu. Niektóre rubiny mogą wykazywać nawet 12-punktowy asteryzm, ale tylko kilka na świecie ma to zjawisko widoczne z obu stron oszlifowanego kamienia.
Jednym z tych wyjątkowych klejnotów jest Neelanjali Ruby – kamień o rekordowej wadze 1370 karatów (274 gramów), z podwójnym asteryzmem. Świat poznał ten niezwykły klejnot w 1988 roku, gdy w jego posiadanie wszedł G. Vidyaraj – indyjski prawnik. Co ciekawe, pan G. Vidyaraj kupił nie tyle rubin, co kamień pokryty brudem i sadzami. Oczyszczenie i oszlifowanie kamienia odkryło jego piękno. Dziś Neelanjali Ruby znajduje się w Księdze Rekordów Guinnessa. Co ciekawe, nie ma ani jednego zdjęcia tego klejnotu i nikt – poza jego właścicielem – nie wie, gdzie się on znajduje. Jak szacują eksperci, największy na świecie rubin z podwójnym asteryzmem jest warto co najmniej 100 mln dolarów.
Carski klejnot
Aleksandryt jest mało znanym kamieniem – to rzadka odmiana chryzoberylu, która w zależności od oświetlenia zmienia barwę. Jego istnienie odkryto dopiero w 1842 roku, przez przypadek – na Uralu, przy poszukiwaniu szmaragdów, a nazwę nadano na cześć cara Aleksandra II.
Aleksandryty są twarde (niemal tak twarde jak nieco bardziej miękki od diamentów korund) i cenione przez jubilerów, choć nie poddają się łatwo obróbce. Rzadkość, z jaką ten minerał występuje oraz jego niezwykłe właściwości optyczne sprawiają, że kamienie te są warte bardzo wiele. Przykładem może być znaleziony na Sri Lance kryształ, który po pocięciu i oszlifowaniu ma wagę „zaledwie” 66 karatów (13,2 gramów), a wartość ok. 50 mln dolarów. Klejnot znajduje się obecnie w zbiorach waszyngtońskiego Smithsonian Institute.
Opowiadając o tych wszystkich szlachetnych i obłędnie drogich kamieniach można się rozmarzyć. Ale zamiast fantazjować o klejnotach, warto pamiętać, że niektóre z nich można zobaczyć na własne oczy – w Londynie i Waszyngtonie. Gdy w portfelu jest karta Diners Club – diament w swojej kategorii – podróże za marzeniami są przyjemniejsze i łatwiejsze niż kiedykolwiek.
Diamentowe zagłębie
Niemal 80 proc. światowego handlu diamentami odbywa się w belgijskiej Antwerpii. Od 700 lat obróbką tych szlachetnych kamieni (jak też ich skupem i sprzedażą) zajmują się mieszkający tam żydowscy jubilerzy. Centrum tego „diamentowego zagłębia” skupia się wzdłuż Pelikaanstraat. Jeśli na własne oczy chce się zobaczyć niespotykane zagęszczenie sklepów i salonów jubilerskich, to jest najwłaściwszy adres.