Apetyt na miliony
Każdy z nas pamięta jakiś charakterystyczny smak potraw z czasów swojego dzieciństwa lub młodości. Jednocześnie jesteśmy świadomi, że tamtych aromatów nie da się już odtworzyć. Jerzy Mazgaj i jego Krakowski Kredens udowadniają, że takie pesymistyczne myślenie jest błędne.
Wyjątkowe babcine konfitury, miód kupowany wprost od pszczelarza albo marynowane borowiki w galicyjskim stylu to wiktuały jedyne w swoim rodzaju, dziś już odchodzące w niepamięć. Jednak ostatnimi czasy pojawiają się produkty czerpiące z dawnych receptur. A my – konsumenci – chętnie je kupujemy, bo wierzymy (słusznie zresztą), że niegdyś wszystkie te aromatyczne potrawy wykonywano inaczej – dokładniej, solidniej i bez użycia „polepszaczy”. I te właśnie atrybuty stanowią o popularności „dawnego” jedzenia. Co ciekawe, nawet jego nieco wyższa cena nie odstrasza Polaków. Wszak za jakość trzeba płacić.
Smakowity pomysł
Wie o tym doskonale Jerzy Mazgaj, jeden z najbogatszych Polaków. Co prawda jego nazwisko może nie jest powszechnie rozpoznawalne, ale jego firmy już tak. Delikatesy Alma obecne są w Polsce od dobrych kilku lat i skutecznie opierają się panowaniu zachodnich hipermarketów. Jerzy Mazgaj posiada akcje lub jest udziałowcem również innych przedsiębiorstw, m.in. Premium Cigars sprowadzającego luksusowe cygara z Kuby, Paradise Group reprezentującego w Polsce luksusowe marki (m.in. Ermenegildo Zegna, JM Weston, Burberry, Kenzo, Hugo Boss), KrakChemii, a także takich marek jak W. Kruk, Vistula, Wólczanka, oraz Deni Cler. Jednak to jeden z najnowszych pomysłów biznesowych może temu krakowskiemu biznesmenowi przynieść imponujący zysk i rozgłos – w tym za granicą.
Chodzi o istniejący od 2007 roku Krakowski Kredens, czyli sklepy z produktami spożywczymi Premium. Jego produkty pokochali Polacy ceniący najwyższą jakość i ideę slow food, a już niedługo Europa będzie również mieć taką możliwość. Ten brand bowiem na początku przyszłego roku ma zadebiutować w Londynie i Brukseli, co będzie wstępem do kontynentalnej ekspansji.
Tradycja w nowym opakowaniu
W czym można upatrywać potencjalnego źródła sukcesu? Wszak podobnych firm jest wiele. Jednak podstawową różnicą między konkurencją a Krakowskim Kredensem jest doskonale przygotowany koncept biznesowy. Wszystkie produkty – oraz dołączona do nich idea – są przygotowywane z myślą o grupie docelowej, jej aspiracjach i poczuciu dumy z przynależności do klasy średniej.
Jedzenie z Krakowskiego Kredensu powstaje więc według kulinarnych tradycji zamożnego krakowskiego i galicyjskiego mieszczaństwa. Według tego przepisu na biznes powstało blisko 200 produktów, m.in. wędliny, zupy, przetwory warzywne, makarony, oliwy, konfitury, miody, syropy, słodycze, herbaty, nalewki. Cała linia produktów opatrzona została charakterystycznymi i jednolitymi wizualnie, stylizowanymi na XIX-wieczne opakowaniami.
W 2010 roku w delikatesach Alma, czyli spółce matce Krakowskiego Kredensu, sprzedano najdroższą butelkę alkoholu w Polsce – koniak Hennessy Mathusalem za 55 tysięcy złotych.
Ponadto opatrzono je anegdotami i informacjami o twórcach dawnych receptur. Z kolei stoiska w centrach handlowych zostały oryginalnie zaprojektowane i wykonane na zamówienie u podkrakowskich rzemieślników. Kształtem nawiązują do tradycyjnego mieszczańskiego kredensu. Te zabiegi czynią strategię biznesową Krakowskiego Kredensu spójną i precyzyjnie zaadresowaną – wprost do wybijających się ponad przeciętne zarobki przedstawicieli polskiej klasy średniej. Produkty z Kredensu wyróżniają się oprawą wizualną, ale też oprawą „ideologiczną”, która nadaje im smak luksusu, wyjątkowości i stanowi zapewnienie o najwyższej jakości.
Wehikuł czasu do… robienia pieniędzy
Rzecz jasna, Krakowski Kredens nie powstał jako organizacja non profit. Od samego początku ojciec sukcesu – Jerzy Mazgaj – wiedział, co chce osiągnąć oraz jakie środki należy zainwestować, aby uzyskać odpowiedni zysk. Ryzyko podjęte przez głównego akcjonariusza Almy opłacało się, bowiem obecny poziom rozwoju firmy, pomimo recesji, pokazuje, że produkty żywnościowe Premium oferowane przez Kredens sprzedają się dobrze. W tym roku (2011) właściciel spodziewa się wzrostu przychodów i planuje otworzenie kolejnych placówek, których liczba ma przekroczyć magiczną setkę. Jeżeli Jerzemu Mazgajowi uda się podbicie serc i podniebień Europejczyków, Krakowski Kredens stanie się chlubnym przykładem, że Polak potrafi.
Fantazja w służbie biznesu
Przez żołądek (i oczy) do serca trafiają produkty Krakowskiego Kredensu dzięki swoim nazwom – Szynka generalska, Szynka Arcyksięcia Ferdynanda, Boczek z masarni z ulicy Grodzkiej, Miód z cytryną w brązowym słoiku lub Skórka pomarańczowa w czekoladzie deserowej, którą Rejentowa Teodora Łuszczyńska chandrę leczyła, doskonale przemawiają do wyobraźni konsumentów.
Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania „Diners Club Magazine” z 2011 roku.