Miasto wolności
Gdańsk od wieków dzielił, łączył, ale chyba przede wszystkim inspirował. Magia miasta morza, w którym mieszają się narodowości, języki i kultury, wyczuwalna jest do dzisiaj, choć wydaje się, że z dawnego charakteru grodu nad Motławą pozostało tak naprawdę niewiele. Czy jednak aby na pewno?
Powiedzieć o Gdańsku, że to miasto ma za sobą wieki skomplikowanej historii, to banał. Przechodzący z rąk do rąk gród, nie zapisał się bowiem wyłącznie w tożsamości polskiej lub niemieckiej. W historii miasta ślady odcisnęły również losy Żydów, Holendrów, Szkotów, a w późniejszym okresie także Litwinów, Tatarów, Ukraińców i nawet Ormian. Ta różnorodność do dzisiaj pozostaje widoczna w architekturze, która jest jednym z wielu magnesów przyciągających do Gdańska turystów z całego świata.
Europa w soczewce
Piękno architektoniczne Gdańska to przede wszystkim Główne Miasto i Droga Królewska, wzdłuż której znajdują się najpiękniejsze zabytki. Przeznaczenie oraz styl architektoniczny tych budowli doskonale pokazują zróżnicowane losy grodu nad Motławą. I tak dla przykładu – znajdująca się u wejścia na ulicę Długą (uchodzącą za najbardziej klimatyczną w mieście) Złota Brama zaprojektowana została przez mającego flamandzkie korzenie Abrahama van den Blocke a wyryto na niej inskrypcje w języku niemieckim. Z kolei Zieloną Bramę wznieśli Holender i Niemiec dla… polskich królów odwiedzających miasto.
Motława przepływająca przez Gdańsk należy do najbardziej malowniczych polskich rzek.
W zachwyt wprawia też budynek Ratusza Głównego Miasta, którego smukła gotycko-renesansowa wieża pnie się na wysokość ponad 80 metrów, a wystrój najbardziej reprezentacyjnej Czerwonej Sali wzorowany był na weneckim Pałacu Dożów. Niemniej wyjątkowy jest znajdujący się tuż obok Dwór Artusa, który stał się siedzibą różnych bractw gromadzących mieszczańską elitę Gdańska. Pałac ten słynie nie tylko ze wspaniałej architektury, ale także znajdującego się w jego głównej sali największego na świecie pieca kaflowego. Ciekawostka wiąże się też z położonym po sąsiedzku budynkiem – Złotą Kamienicą. Jej właścicielem był XVI-wieczny burmistrz miasta Johann Speymann. Kamienica urzeka do dzisiaj swoją bogato zdobioną fasadą, ale warto wiedzieć, że miała być ona o wiele bardziej zdobna. Nie stało się tak, ponieważ płynący z Włoch statek, na którego pokładzie znajdowały się elementy wystroju, zatonął. Dlatego też ostatecznie wykorzystano rzeźby, które według pierwotnych założeń miały trafić na… tylną elewację. A trzeba podkreślić, że i tak są one niezwykle efektowne. Aż trudno sobie wyobrazić, jak kamienica wyglądałaby, gdyby jednak okręt z przesyłką z Toskanii zawinął do gdańskiego portu!
Z Włochami, a dokładnie z Pizą, łączy Gdańsk jeszcze jeden budynek – tzw. krzywa kamienica. Położona jest na Głównym Mieście – na rogu ulic Lawendowej i Świętojańskiej – i odchyla się od pionu o niemal 50 cm. „Pokrewieństwo” z Krzywą Wieżą zawdzięcza słabej strukturze pod- łoża, które nie jest w stanie utrzymać ciężaru konstrukcji. Budynek, po prostu, osiada. W latach 50. XX wieku był pomysł, żeby kamienicę wyburzyć, ale ostatecznie udało się konstrukcję ustabilizować żelbetową klatką schodową i naciągami stalowych lin.
Jarmark św. Dominika jest największym tego typu wydarzeniem w Europie – obok Weihnachtsmarktu w Dortmundzie i monachijskiego Oktoberfestu. Co roku gdański Jarmark św. Dominika odwiedza ok. 1,5 mln osób.
Mówiąc jeszcze o architekturze, w Gdańsku bez trudu można także znaleźć wpływy o wiele bardziej odległe niż holenderskie lub niemieckie. Wystarczy wyjechać poza obręb Głównego Miasta, żeby przekonać się, iż można tu spotkać nawet budynki, jakby wyjęte wprost z… brytyjskich ulic. Na osiedlu Nowe Szkoty (podobnie jak Stare Szkoty nazwanym tak na cześć osadników ze Szkocji, którzy tam zamieszkiwali) można natknąć się na uliczki z typowymi dla Wysp Brytyjskich szeregowcami z czerwonej cegły.
Miasto piwa i nauki
Gdańsk przez wieki był jednym z ważniejszych na Starym Kontynencie ośrodków produkcji piwa, a prawdziwe złote czasy dla gdańskich producentów złotego trunku nastały w pierwszej połowie XV wieku. Trudno uwierzyć, ale właśnie w tym okresie w mieście funkcjonowało niemal 400 małych browarów, które łącznie warzyły aż ćwierć miliona 120-litrowych beczek piwa. Na samej tylko Hundegasse (czyli dzisiejszej ulicy Ogarnej) mieszkało aż 73 browarników! Warto też dodać, bo mało kto o tym wie, że zyski ze sprzedaży piwa pozwoliły na rozwój nauki w Gdańsku. Nikt inny, tylko sam Jan Heweliusz zarabiał na badania astronomiczne, warząc piwo (browarnikami byli też jego pradziadek, dziadek i ojciec) – i był w tym tak dobry, że wybrano go Starszym Gdańskiego Cechu Browarników. Co więcej, nawet Jan III Sobieski docenił go jako piwowara – Heweliusz i jego potomkowie zostali królewskim edyktem zwolnieni po wsze czasy ze wszelkich opłat na rzecz Cechu Browarników.A jakby tego było mało, należy podkreślić, że słynny Żuraw powstał przede wszystkim po to, żeby ułatwić załadunek na statki beczek z warzonym w Gdańsku piwem. Złoty trunek to złoty interes.
Tu się czuje wolność
Nie można opowiedzieć o Gdańsku bez wspomnienia „nowych” symboli miasta – to w końcu tutaj rozgrywały się wydarzenia, które przyczyniły się do upadku żelaznej kurtyny. Tuż obok słynnej stoczniowej bramy nr 2 otwarto niedawno Europejskie Centrum Solidarności – nowoczesne muzeum i ośrodek edukacyjny, przedstawiający burzliwy okres lat 70. i 80. na Wybrzeżu. Działalność „Solidarności” doskonale zresztą wpisuje się w gdański mit „miasta wolności”, które nie opiera się żadnemu totalitaryzmowi.
Gdańsk gościł i gości największych artystów. W ramach cyklu Przestrzeń Wolności koncerty dali tu m.in.: Jean-Michel Jarre, David Gilmour i Rod Stewart.
To także dzięki tej otoczce, tereny postoczniowe stają się od kilku lat prawdziwą mekką młodzieży i trójmiejskich artystów. W industrialnych, surowych budynkach, pod majestatycznie górującymi nad nimi stoczniowymi żurawiami mieści się kilka ważnych instytucji i modnych klubów, bez których trudno byłoby wyobrazić sobie życie kulturalne w tym mieście. Zaliczają się do nich przede wszystkim – kultowy już – klub Buffet i klub B 90 oraz galerie – Instytut Sztuki Wyspa i Alternativa. Nie zapominajmy jednak, że największą zaletą grodu nad Motławą jest jego nadmorskie położenie – nie chodzi jedynie o zadbane, szerokie i piaszczyste plaże, których tu nie brakuje, ale także mnóstwo zielonych terenów rekreacyjnych. Zarówno tych położonych bezpośrednio nad morzem, jak i gęstych lasów porastających wzgórza morenowe otaczające miasto od zachodniej strony oraz pięknych parków miejskich (jak np. słynny Park Oliwski).
Gdańsk to jedno z niewielu miast w Polsce, w którym różnorodność atrakcji może naprawdę zadziwić – wspaniałe zabytki, piękne plaże, industrialna architektura, mnogość terenów rekreacyjnych czy też nieskończona liczba imprez kulturalnych. W mieście wolności każdy jest mile widziany. Warto więc skorzystać z tego zaproszenia!
Trzech Neptunów
Gdańsk nazywany jest miastem Neptuna z uwagi na najsłynniejszy jego pomnik, znajdujący się na Długim Targu. Mało kto wie, że postać tego rzymskiego boga pojawia się na gdańskiej Starówce jeszcze kilkukrotnie. Jedną z ulubionych ciekawostek gdańskich przewodników jest miejsce, z którego można równocześnie zobaczyć aż trzy postacie Neptuna. Wystarczy stanąć na Długim Targu, na wysokości wlotu ulicy Kuśnierskiej – wówczas oprócz Neptuna Królewskiego (czyli słynnej fontanny) i Neptuna Strażnika (na kamienicy znajdującej się naprzeciwko Dworu Artusa), zobaczymy też Neptuna Rozbrojonego (umieszczonego na szczycie kamienicy mieszczącej się na rogu ulic Chlebnickiej i Kuśnierskiej).
Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania „Diners Club Magazine”.