Gwiazdy biznesu
Kulisy kręcenia reklamy „Welcome to Airbnb”.
Rozgłos, jaki zyskali, opłacił się. Nie tylko bowiem zauważyły ich media, ale też wszystkim inwestorzy. W 2009 roku wpadli w oko Paulowi Grahamowi z jednego z najprężniej działających amerykańskich inkubatorów biznesu – Y Combinator. I choć Graham, jak wyznał, nie był fanem idei Airbed & Breakfast, to postanowił ich dofinansować 20 tys. dolarów – za pomysłowość, jaką wykazali się sprzedając płatki śniadaniowe.
Przez ostatnie lata wzrost Airbnb liczony był w setkach procent w skali roku – nawet 120 proc. To imponujący wynik.
Mając już całkiem pokaźny kapitał, Airbnb (jak ostatecznie nazwali firmę Chesky, Gebbia i Blecharczyk) mógł się rozwijać. I trzeba przyznać, że był to błyskawiczny proces. W niespełna rok mieli już 15 pracowników zajmujących się rezerwacjami i bazę tysięcy właścicieli mieszkań w USA gotowych je wynająć na krótki okres. Dość powiedzieć, że w listopadzie 2010 roku Airbnb mógł się pochwalić kapitałem przekraczającym 7 mln dolarów i 700 tys. rezerwacji. Trzy miesiące później ich serwis obsłużył milionowy wynajem. Jednym z inwestorów, a zarazem twarzą i doradcą strategicznym portalu zostaje aktor Ashton Kutcher, a kolejne konsorcjum inwestorów wkłada w ich biznes 112 mln dolarów. Airbnb wkracza w fazę dorosłości i połyka konkurencję – m.in. wykupuje niemiecką firmę bazującą na ich pomyśle. Chwilę później otwiera biura w Londynie. Dziś ma swoje siedziby m.in. w Australii, we Francji, w Rosji, Hiszpanii i Brazylii. Jest liderem branży i twórcą znacznej części lokalnego PKB. Jak szacują eksperci, działalność Airbnb wnosi niemal 190 mln euro do budżetu Paryża, a ponad 650 mln dolarów do kasy Nowego Jorku.
Więcej niż ogłoszenie
Sekret sukcesu Airbnb to nie tylko dobry pomysł i świetnie rozegrane rundy kolejnych dofinansowań. To także gruntownie przemyślana strategia prezentacji lokali i system zabezpieczeń wynajmu.
Weekend nad morzem, czy w indiańskim szałasie na pustyni? Z Airbnb takie wybory są możliwe.
Właściciele mieszkań, którzy chcą je udostępnić w ofercie portalu, mogą skorzystać z pomocy profesjonalnych fotografów Airbnb, a portal zapewnia im ubezpieczenie na wypadek np. zniszczenia lokalu przez wynajmującego. Z kolei turyści, którzy chcą nająć mieszkanie, mają gwarancję, że wygląda ono tak, jak zapewnia właściciel – oferty są bowiem weryfikowane przez lokalne biura Airbnb. I co najciekawsze, Airbnb umożliwia dziś znalezienie lokum w każdym niemal zakątku świata, o każdym standardzie i w dowolnym typie. Na stronie portalu można wybierać zarówno spośród luksusowych loftów w Londynie, holenderskich barek mieszkalnych, indiańskich chat na pustyni i warszawskich M–2. Airbnb działa bowiem także w naszym kraju.
Airbnb niektórzy nazywają „pogromcą sieci hotelowych” i jest w tym sporo prawdy. Za pieniądze porównywalne lub mniejsze niż trzeba by wyłożyć na kilka noclegów w jednym z hoteli w modnym mieście, można wynająć cały dom. A przy tym naprawdę poczuć klimat miejsca, w którym będziemy spędzać wakacje lub choćby weekend. A o to przecież chodzi w podróżowaniu, czyż nie?
Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania „Diners Club Magazine”.