Pełnia szczęścia
Hilton od razu dał się poznać, jako świetny zarządca. Doskonale rozumiał, jak powinien funkcjonować hotel. Odkrył też, co warunkuje sukces w tej branży. Jak wspominał, są to optymizm i umiejętność motywowania podwładnych oraz zdolność „szukania złota” – znajdowania oszczędności, ale bez utraty jakości działania. W myśl tej zasady zlikwidował w Mobley Hotel restaurację. Bez sensu? Bynajmniej – w mieście było ich bardzo dużo. Tam, gdzie w Mobley była sala jadalna, powstały nowe pokoje dla gości. W ciągu roku Hilton odzyskał z nawiązką poniesione koszty zakupu hotelu. Kupił parę hoteli w Teksasie, a w 1925 roku kosztem miliona dolarów wzniósł swój własny, nowy hotel w stolicy stanu, Dallas. Jego szczęścia dopełniło zawarte tego samego roku małżeństwo z Marry Barron, z którą miał trzech synów – Conrada Nickolsona II, Williama Barrona i Erica Michaela. Życie rodzinne i zawodowe Conrada Hiltona kwitło. Gotowy był już plan budowy nowego hotelu każdego roku.
Luksus w czasach kryzysu
Wszystko zmierzało ku kolejnym sukcesom. Hilton ogłosił, że za 1,75 mln dolarów wybuduje hotel w El Paso. Wkrótce po tym ruszyły prace. Niestety, 29 października 1929 roku, w „czarny wtorek”, załamała się giełda. Hilton stracił niemal wszystko – miał 500 tys. dolarów długu (ogromną wówczas kwotę), stracił też wiele nieruchomości z tego tytułu. Zachował jednak wiarę, że gospodarka, a wraz z nią hotelarstwo, podniesie się z kryzysu. Kosztowało go to jednak małżeństwo. W 1934 rozwiódł się z Marry Barron. Trzy lata później był już właścicielem kolejnych ośmiu hoteli – przetrzymał kryzys dzięki kilku naftowym inwestycjom, jakie podjął, i teraz wracał do gry z pieniędzmi. Spłacił długi i w 1938 roku kupił pierwszy hotel poza stanem – wart 4 mln dolarów Sir Francis Drake w San Francisco. Kosztowało go to jednak tylko 275 tys. dolarów – skutki kryzysu wciąż były odczuwalne, ale Hiltona to już nie dotyczyło. Ruszył na podbój kraju – wznosił kolejne hotele, a w 1942 roku przeniósł biuro do Bel Air w Los Angeles. W „mieście aniołów” poznał nową żonę Zsa Zsę Gabor – seksbombę i aktorkę znaną przede wszystkim ze skandali obyczajowych. Jego imperium hotelarskie rozrastało się w niesamowitym tempie – był już właścicielem hotelu Roosevelt w Nowym Jorku i Palmer House w Chicago. W „wietrznym mieście” przejął też największy hotel ówczesnego świata – Stevens. Małżeństwo z Gabor skończyło się rozwodem w 1946 roku – Hilton stracił jedną gwiazdę, ale to było bez znaczenia. Od lat bowiem zerkał w stronę innej – Waldorf-Astoria w Nowym Jorku, najbardziej luksusowego hotelu świata. W 1949 roku wszedł on do grona hoteli należących do Hiltona. W ciągu następnych 17 lat rozbudowywał imperium, ale też popełniał kosztowne błędy. Chciał mieć własną markę kart płatniczych – Carte Blanche – które okazały się biznesową klapą, a także utopił ogromne kwoty w liniach lotniczych Trans World Airways. W 1966 roku przekazał zarządzanie siecią hoteli Hilton synowi Barronowi, dziś 87-latkowi.
Hotele Hilton na świecie.
Po prostu dobry człowiek
Conrad Hilton zmarł w 1979 roku, w wieku 91 lat. Dwa lata przed śmiercią poślubił swoją czwartą żonę – Mary Frances Kelly. W chwili jego śmierci marka, którą stworzył, była warta setki milionów dolarów (dziś ponad 9 mld), ale dzieciom i najbliższym krewnym zostawił tylko 500 tys. dolarów do podziału – po 100 tys. dla Barrona i Erica, a dla córki i dzieci swojego rodzeństwa – po 10 tys.
Dzieciom zostawił w spadku około 500 tys. dolarów. Resztę majątku przeznaczył na cele charytatywne.
Skąpstwo? Bynajmniej. Wówczas były to naprawdę duże pieniądze. Resztę majątku przekazał założonej w roku 1944 fundacji dobroczynnej swojego imienia. Dzisiaj The Conrad N. Hilton Foundation dysponuje środkami w wysokości ponad 2 mld dolarów, które hojnie wydaje na edukację i promocję zdrowia oraz bezpieczeństwa na całym świecie. Jest również fundatorem humanitarnego Nobla dla organizacji, które czynią dobro na co dzień. Nagroda w wysokości 1,5 mln dolarów przyznawana w ramach Conrad N. Hilton Humanitarian Prize trafiła już do m.in. Lekarzy bez Granic, akcji SOS Wioski Dziecięce i wielu organizacji pomagających kobietom, dzieciom, chorym i ofiarom wojen.
Ikona popkultury
Na stronie tytułowej „Time” z 19 lipca 1963 roku (zaprojektowanej przez Bernarda Safrana) znalazł się portret Conrada Hiltona. To jedno z największych wyróżnień, jakie można otrzymać od tego prestiżowego tytułu. Podpis na okładce głosił zaś, że Hilton jest „Oberżystą świata” („Innkeeper to the world”). Hilton wywarł ogromny wpływ na amerykański biznes, ale również na kulturę popularną. Do tego stopnia, że jego postać (grana przez Chelcie Rossa) pojawiła się w kilku odcinkach szalenie popularnego (także w Polsce) serialu o świecie amerykańskiej reklamy przełomu lat 60. i 70. – „Mad Men”. Co ciekawe, w tej produkcji telewizyjnej stworzonej przez AMC pojawiają się także inni znani amerykańscy biznesmeni (a w zasadzie ich postacie odgrywane przez aktorów) oraz kultowe marki tamtych czasów – m.in. Lucky Strike, Clearasil i Mohawk Airlines.
Dwie ścieżki
Syn Hiltona, Barron, chce pójść w jego ślady. Zadeklarował, że po śmierci przekaże fundacji ojca 97 proc. swojego majątku wartego 2,3 mld dolarów.
Prawnuczką Conrada Hiltona jest Paris Hilton, której daleko do pobożności i skromności nestora rodu.
Barron jest, tak jak był jego ojciec, gorliwym katolikiem. W 1998 roku Jan Paweł II odznaczył go Orderem Świętego Grzegorza Wielkiego za zasługi dla Kościoła. Ale nie wszyscy w tej rodzinie są święci. Cieniem na ten obraz kładzie się postępowanie najbardziej medialnej dziś osoby z rodziny Hiltonów – prawnuczki Conrada, Paris Hilton. I choć nie odziedziczyła ona po pradziadku smykałki do hotelarstwa, doskonale potrafi zarabiać na swojej popularności. Kilka tygodni temu wystąpiła na rozpalonej słońcem i imprezami Ibizie. Zainkasowała tam 2,7 mln dolarów tylko za to, że pojawiła się na czterech imprezach, na których miksowała muzykę…
Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania „Diners Club Magazine” z 2015 roku.